Ten artykuł nie będzie kolejnym cukierkowym wpisem o jednym z najpiękniejszych szlaków w Ameryce Południowej. Nie będzie, choć takim miał zostać. Jeśli szukasz jedynie informacji praktycznych o tym trekkingu, zajrzyj na koniec do wskazówek. Na tym trekkingu niepokojące praktyki szybko zwróciły naszą uwagę i zmartwiły. Tym samym poniższe akapity służą opisowi skrzywionej formy przemysłu turystycznego w Peru.
Z termomineralnych źródeł w środku Peru, w Churin, kolejna przełęcz ma blisko 5000 metrów. To już nie dziwi, bo jesteśmy na górskim szlaku Great Divide, który prowadzi blisko linii wododziałowej Andów. Pierwszy odcinek drogi wylany asfaltem, ruch nieduży, rzadko przerywam myśli bluzgami w kierunku wariatów drogowych.
Siedzimy po szyję w wodzie termalnej. Nie jest zbyt gorąca, ale tabliczka na ścianie informuje jakie cuda ma zdziałać najbliższe kilkadziesiąt minut tej kąpieli. Nam wystarczy, że rozpuści cement z naszych mięśni. Przez ostatnie dni ciężko pracowaliśmy w górach.
Nasze rowery nie zakręciły kół od trzech tygodni. Przeserwisowane czekały w Abancay na nasz powrót z okolic Cusco. Może wypoczęły, bo kolejne kilometry w Andach to będzie dopiero rozgrzewka.
W Peru wiara jest silna. Andyjskie społeczności od dawna wiedzą, że góry mają duszę. Tylko jeśli góra na to pozwoli, możesz żyć na jej zboczu razem ze swym stadem alpak. Ausangate jest najważniejszym szczytem w południowym Peru. Apu Ausangate jest władcą rejonu Cusco.
Cusco ma wszystko co jest potrzebne, by na ulicach znajdowało się tylu turystów ilu tam jest obecnie. Cusco ma też wszystko, by konkurować o palmę pierwszeństwa w konkursie piękności. Czy to miasto zmienia sposób myślenia o Peru, a może o całej Ameryce Południowej?
Jeśli chcesz zobaczyć Machu Picchu i masz na to więcej niż jeden dzień, to piesza wędrówka do miejsca jest atrakcyjnym sposobem. Kilka dni w okolicy pozwoli poznać, że Machu Picchu to ważne miejsce, ale tylko jedno z wielu. Choquequirao to jedno z tych mniej popularnych. Przyroda, krajobrazy w promieniu kilkudziesięciu kilometrów zaskakują bogactwem.
– Nie byłeś nad Morskim Okiem? Żartujesz? – pytam zaskoczona. – Nie nie żartuję – odpowiada mi trochę rozdrażniony Michał. – A na Machu Picchu idziemy? Zobaczymy takie same pielgrzymki jakie chodzą nad tatrzański staw! Im bardziej zdawaliśmy sobie sprawę z tłumów, które spotkamy przy tym cudzie świata, tym mniej chcieliśmy tam iść. Jednak z drugiej strony być tak blisko, mieć czas i nie zobaczyć? No to idziemy, okrężną drogą. Najpierw zobaczymy Choquequirao, ruiny okrzyknięte w przewodnikach małym albo drugim Machu Picchu.
Najbliższe dwa tygodnie są dla nas wielką zagadką. Trasę przez kaniony południowego Peru analizowaliśmy wiele tygodni wcześniej. Chcieliśmy tak poprowadzić nasz wariant, by połączyć dwa najbardziej znane kaniony w okolicy. Potrzebowaliśmy tylko mnóstwa energii i jednej odpowiedzi. Czy tam jest most?
„Aaaaarequipa, Arequipa” „Cuuuusco, Cusco, Cusco” Z kolejnych stanowisk dworca autobusowego w Juliaca padają głośne okrzyki z nazwami miast. Jest przed 6 rano i pojawiliśmy się tutaj, by pojechać do jednego z ładniejszych miast Peru.