Zmęczenie nie pozwoliło się długo zastanawiać. Długi lot nad oceanem po prostu przespaliśmy. Wydawało się, że minęło kilka chwil od wylotu z Lizbony i zaczęliśmy podchodzić do lądowania w Sao Paulo. Nowość, mimo, że dalsza część lotu jeszcze przed nami to trzeba przepakować bagaż samodzielnie. Pobrać z taśmy i przenieść na kolejną, bo podobno szybciej… Zrzucamy nasze torby na wózek, ale rowery nie wyjeżdżają… Zaczynamy się denerwować. Po chwili przy stanowisku z bagażem zaginionym wypełniamy formularze. Rowery lecą zupełnie inną trasą. LOT…W Foz do Iguaçu piękna słoneczna pogoda, z którą koresponduje uśmiech naszego kierowcy. Kilka chwil po zachodzie słońca przychodzi chłód. W końcu jest zima. Polarowa bluza nie wystarcza w nieogrzewanych pomieszczeniach naszego hostelu. Wyjmujemy cieplejsze ubrania. W pokoju jest około 10 stopni w nocy, na zewnątrz jeszcze mniej.

Dzień dobry! Zdjęcie śpiącego flaminga.
Dzień dobry!

Budzimy się z nadzieją, że dziś będą dostarczone zagubione rowery. Okazuje się jednak, że więcej czasu spędzimy w Foz de Iguaçu . Pomiędzy kolejne próby kontaktu telefonicznego i wymiany mejli z przewoźnikami wplatamy wszystkie atrakcje, które planowaliśmy zobaczyć.

Itaipu - Największa w Ameryce elektrownia wodna
Itaipu – Największa w Ameryce elektrownia wodna

Itaipu – przyjechaliśmy, żeby zobaczyć największą elektrownię wodną w Ameryce Południowej. Zaskoczyła nas swym ogromem i… tym, że woda nie pieniła przelewając się przez zaporę jak na pocztówkach. Tak to jest jak się zwiedza poza sezonem. Sucho. Wycieczki do elektrowni są dobrze zorganizowane. Wybraliśmy podstawową wersję – Visita Panoramica, około 2 godziny należy zarezerwować na tą przyjemność.

Para Ar. Dwie papugi Ara
Para Ar

Parque das Aves – to powinno być miejsce obowiązkowe dla każdego, kto przyjeżdża do Foz de Iguacu. Różnorodność ptactwa, bezpośredni kontakt ze zwierzętami. Warto uwzględnić, że po południu ptaki są karmione i coraz bardziej spokojne, część się chowa i w ciszy konsumuje.

Ostronos używając ostrego pazura żąda kolejnego śniadania.
Ostronos używając ostrego pazura żąda kolejnego śniadania.
Garganta del Diablo. Najwyższy punkt widokowy od strony argentyńskiej.
Garganta del Diablo. Najwyższy punkt widokowy od strony argentyńskiej.

Wodospady na rzece Iguaçu – chcieliśmy zacząć naszą przygodę w tym miejscu Ameryki Południowej, żeby napatrzeć się na ogromne ilości przetaczającej się z hukiem wody, żeby pamiętać o tym później gdy dane nam będzie jechać przez Gran Chaco, wielkie solniska, surowe górskie tereny. Widok niezapomniany, moc natury ogromna. Nie żałujemy, że poświęciliśmy dwa dni na spokojne zwiedzenie strony brazylijskiej, a potem argentyńskiej. Spokoju nie ma jedynie w czasie drugiego śniadania. Ostronosy wypasione na skradzionym turystom jedzeniu zaczepiają każdego kto próbuje coś chrupać. Pomyśleć, że ludzie ostrzegali nas, żebyśmy pilnowali portfeli… Tym się tutaj nie trzeba przejmować.

Mamy rowery

Po wymianie kolejnych mejli, w których co dzień dowiadujemy się, że wszystko w porządku i rower lada moment zostanie do nas dowieziony, jednak nie wytrzymujemy. Pojechaliśmy na lotnisko. Good morning Sir, tam są te pudła, chcecie zabrać teraz? Nie, chciałem popatrzeć na wodospady i żebyście naprawili to co zostało zawalone, obiecaliście dowieźć rower do mojego hostelu. Przepraszamy, ale nie mamy takiego auta. Jak nie macie, jak tam pełno takich stoi? Ostatecznie dajemy za wygraną, bo wolimy wyjść z rowerami niż czekać kolejny tydzień, płacimy za taksówkę i mamy pudła obok łóżka. Teraz „tylko” trzeba to wszystko poskręcać i spakować.

Ruszamy?

Trudno nam stąd wyruszyć. Może to oczekiwanie na rowery trochę podcięło skrzydła, a może tak po prostu jest jak ląduje się z tak słabym narzędziem w obcym sobie miejscu. Dopiero tutaj, tysiące kilometrów od bezpiecznej Europy człowiek zdaje sobie sprawę na co się porwał. Dwójka małych rowerzystów i olbrzymi kontynent, na którym nie znamy nikogo. Pamiętamy to uczucie. Towarzyszyło nam już kilka razy na mniejszych wyjazdach. Trzeba przestać myśleć, trzeba zacząć jechać, nawinąć kilka razy łańcuch na zębatki, pierwszy wiatr we włosach i nagle wszystko się układa. Zawsze tak jest, zawsze wszystko się układa…

Autor

Na początku 2018 roku wypalił dziurę w ostatniej flanelowej koszuli. Stwierdził, że to dobry moment by na chwilę przerwać pracę programisty i spróbować innych pasji. Teraz jako podróżnik rowerowy, fotograf i blogger, chce nadać wartość każdemu z tych słów.

15 komentarzy

  1. Czytam z oczywistym wzruszeniem, Wierze w Was mocno. Dacie radę spełnić drzemiące marzenia. Warto sięgać po więcej, po to co nieoczywiste. Bawcie się każdą chwilą, mgiełką, barwą pejzażu. Kibicujemy przygodzie. Ostronos wie do kogo się przytulić – na pewno coś dostanie:)

    • Michał Odpowiedz

      Zrobimy co w naszej mocy;)
      Ten ostronos to był niezły terrorysta;)

    • Michał Odpowiedz

      Pewnie, że jesteśmy szczęściarzami;) Na pewno z górki ciągle nie będzie, ale teraz mamy rowery to możemy tu pożeglować. Tak jak mówiłeś, wodospady trzeba było zobaczyć.

  2. Super, że rowery Was jednak znalazły! Ale oczekiwanie w takich okolicznościach chyba też nie było zbyt przykre! Co za piękne kolory, zieleń, papugi… Oby dalej też było tak kolorowo 😉

    • Michał Odpowiedz

      Nie, w takiej okolicy można trochę poczekać. A na naszej ulicy jedne z najpyszniejszych hamburgerów… Dało się wytrzymać:p

  3. Oczywiście, ze wszystko się ułoży, bo trzymamy za Was kciuki i ciagle o Was myślimy 🙂 czekamy z niecierpliwością na Wasze relacje, bo dzięki nim prawie tam z Wami jesteśmy🙃 have fun!

    • Michał Odpowiedz

      Jak znów się gdzieś zatrzymany pewnie napiszemy znów kilka słów. Internet jak widać wrócił już po dwóch dniach… Sam nas znalazł.

  4. Teraz się wyjaśniło skąd już w Sao Paulo wiedzieliście o rowerach. Wszystkie zdjęcia piękne ale ostronos i tak rządzi ;). Kawa jest tak dobra jak mówią? Trzymajcie się tam i cały czas jesteśmy z Wami.

    • Kawa jest jaka jest, a dziś widziałam ( niestety za płotem) walające się po trawniku awokado. Dużo awokado. Jutro jadę szukać takich nieogrodzonych.

  5. Pierwszy dzień zimy, a pogoda na zdjęciach lepsza niż nasz tegoroczny pierwszy dzień lata, heh… Trzymajcie się, kciuków nie puszczamy 🙂

    • Michał Odpowiedz

      Z tego co pamiętam to lato było prawie trzy miesiące przed naszym wyjazdem w Polsce;) ale mam nadzieję, że dalszy ciąg pięknej pogody przed Wami.

  6. Michał Odpowiedz

    Dziękujemy za wszystkie ciepłe słowa i pozdrowienia płynące z Polski różnymi kanałami. Cieszymy się, że znajdujecie czas by być z nami. Pozdrawiamy z Paragwaju;)

  7. Małgosiu Michale
    3 majcie się i teraz już na rowerach tylko z górki dosłownie i w przenośni 🙂 Cała IP trzyma za Was kciuki

Reply To Stefan Anuluj odpowiedź