Początkowo nie zamierzałem kupować książki “TAM” autorstwa Nataszy Goerke. Książka wydana przez Czarne nie ukazała się w mojej ulubionej serii reportażu, do której chętnie zaglądam. Ponownie trafiłem jednak na ten tytuł w artykule magazynu Kontynenty 1/2017. Zainteresował mnie fragment książki spójny z konwencją, której oczekiwałem w reportażu o Nepalu. Artykuł poruszał też bardzo aktualny temat, więc pozycja trafiła na listę do przeczytania, a następnie na czytnik.

Książka zaczyna się krótkim wstępem, który pozwala osadzić historię związków naszej bohaterki z Nepalem. Historia zaczyna się 30 lat temu, więc od razu widzimy szeroki kontekst dla późniejszej treści. Bardzo szybko stajemy w centrum wydarzeń z wiosny 2015, czyli czasu tragicznego trzęsienia ziemi w Nepalu. Możemy poznać więcej szczegółów na temat międzynarodowej pomocy humanitarnej, przygotowania służb Nepalskich oraz zachowania rządu.

Wiosną 2015, dokładnie 25 kwietnia, Nepal nawiedziło trzęsienie ziemi o sile 7,8 stopni w skali Richtera. Śmierć poniosło prawie 9 tysięcy osób, około 23,5 tysiąca zostało rannych. Społeczność międzynarodowa od razu ruszyła z pomocą. Nepalski rząd postanowił na tragedii narodu się dorobić i obłożył cłem całą międzynarodową pomoc, po pewnym czasie wyłączając z tego jedynie leki. Autorka bezceremonialnie określa najważniejszą cechę tej władzy – impotencja. To chyba zbyt delikatne słowa.

Niestety z taką informacją musimy już sobie poradzić sami, ponieważ to już koniec książki. Przynajmniej koniec tej części poruszającej temat trzęsienia ziemi z 2015 roku. “Tam” jest książką o Nepalu i tak powinno się do niej podchodzić. Osobiście miałem trochę inne oczekiwania co do opisywanej pozycji, ale zawiodłem się tylko na chwilę. Autorka opisuje sytuację geopolityczną kraju, kulturę, życie zwykłych ludzi na prowincji, zmiany jakie mogła zaobserwować na przestrzeni 30 lat podróżowania do tego kraju. Żałuję trochę, że z tak ciekawych doświadczeń wyszła cienka książeczka. Chciałbym otrzymać więcej i dokładniej, ponieważ czasem romantyczna opowieść zderza się z faktami. Podzielę się dwoma przykładami.

Okładka książki "Tam" wydawnictwa Czarne
Okładka książki „Tam” wydawnictwa Czarne

Myślę, że nie tylko pokolenie Reinhold’a Messner’a czy Jurka Kukuczki tęskni do czasów gdy na Evereście był “luz”. Nawet jeśli te czasy minęły, to z pewnością kolejnym osiągnięciem sportowym nie będzie rozwieszenie liny między Everestem a Makalu jak zasugerowano. Tu chyba trochę autorkę poniosło. Pominę silny wiatr, ale wystarczy porozmawiać z ludźmi, z którymi Pani Natasza podróżowała lub przeczytać klasyk “Wszystko za Everest”, by dowiedzieć się, że nie wszystko jest takie proste i nie wszystko jeszcze stało się możliwe. Ueli Steck na Eiger potrafił wbiegać, a zginął podczas wyjścia aklimatyzacyjnego na Nuptse. W czasach komercyjnych wspinaczek, w górach od ryzyka nadal nie da się wykupić.

W tytule dostało się też zachodnim turystom, którzy posiadając pieniądze ponoć traktują Nepalczyków jako podludzi. Zwierzęce zachowania turystów przybywających z krajów z mocną walutą mają być czymś na porządku dziennym. Ciężko mi się do tego odnieść, mogę jedynie zaznaczyć, że na jednym wyjeździe w Himalaje nie zauważyłem takich śladów. Byłbym jednak ostrożny w piętnowaniu turystów w kolorowych kurtkach i obciążania ich złem zmieniającego się Nepalu. Najnowsza historia pamięta przypadki gdy turyści nie mogli liczyć na odpowiedni szacunek samych Nepalczyków. Mam na myśli tragedię na przełęczy Thorong La, która miała miejsce zaledwie pół roku wcześniej w październiku 2014. Świadkowie opisują zachowania gospodarzy, których nie spodziewamy się w górach.

Książkę czyta się bardzo dobrze. Całość jest napisana płynnie i z przyjemnością pochłaniałem kolejne strony dowiadując się kilku nieoczywistych rzeczy. Lektura skłoniła mnie do refleksji i sięgnięcia do innych źródeł w celu odświeżenia pamięci. Myślę, że lektura może zaciekawić również osoby, które obecnie nie zamierzają wyjeżdżać do Nepalu.

Autor

Na początku 2018 roku wypalił dziurę w ostatniej flanelowej koszuli. Stwierdził, że to dobry moment by na chwilę przerwać pracę programisty i spróbować innych pasji. Teraz jako podróżnik rowerowy, fotograf i blogger, chce nadać wartość każdemu z tych słów.

Napisz komentarz