Skąd, dokąd, z jakiego kraju, jak długo? Od kilku prostych pytań zaczyna się każde spotkanie w drodze. Złamanie tego schematu sprawia, że zatrzymujemy się na dłużej i poznajemy nowych ludzi.

Od początku jedziemy ze świadomością rozgrywanych Mistrzostw Świata w piłce nożnej. Choć chcieliśmy inaczej, występy naszej reprezentacji szybko ucinały temat piłki. O czym tu rozmawiać z obywatelami piłkarskich potęg, gdy Twoja drużyna zagrała modelowe „Polacy nic się nie stało”. Tak nam się wydaje, ponieważ ani jednego meczu nie widzieliśmy w całości.

Przez pierwsze kilka dni mieliśmy wrażenie, że w Paragwaju mieszkają wszyscy, tylko nie Paragwajczycy. Najczęściej padało stwierdzenie, że ktoś pochodzi z Brazylii. W odpowiedzi na informację o naszej narodowości słyszeliśmy o potomkach Polaków i różnych innych narodowości. Do Paragwajczyków dotarliśmy później.

W domu

Tak jak poprzedniego dnia, szukaliśmy możliwości noclegu przy szkole. Z braku jakiegokolwiek niezagospodarowanego miejsca przy drodze, szkoły wydawały się być szczególnie kuszące. Przy budynkach zawsze znajdzie się kawałek zielonej trawy pod namiot, czasem zadaszenie, możliwy jest łatwy dostęp do toalety, a rowerzysta sam może o siebie zadbać nie naprzykrzając się zbytnio. W pobliskim domu spytaliśmy czy znają opiekuna szkoły. Poprzedniej nocy było łatwo, bo nauczycielka mieszkała właściwie na placu szkolnym. Po chwili nasze rowery wylądowały w garażu, a my w salonie. Pierwsze bliskie spotkanie z hiszpańskim. Trzymając w ręce słownik staramy się opowiadać o nas, o Polsce i pytać o Paragwaj.

Pierwsza rodzina spotkana w Naranjito
Pierwsza rodzina spotkana w Naranjito

W tle przygotowuje się uczta. Gdyby z nami było jeszcze 6 wygłodniałych rowerzystów, wszyscy poszlibyśmy spać syci. W kameralnym gronie łatwiej było jednak skupić się na sobie. Mieliśmy na wyłączność tą życzliwą rodzinę przez kilka godzin, które wspominaliśmy przez kolejne dni. Poźniej Gosia pyta mnie czy zwróciłem uwagę jak piękna była ta kobieta. Dyplomatycznie zgadzam się, że przypominała wyglądem Penelope Cruz i miała między 30, a 45 lat…

Czy wartość relacji z napotkanymi ludźmi buduje otrzymanie ciepłego prysznica czy posiłku? Absolutnie nie. Nikt nie jest zobowiązany płacić za nasz kaprys podróżowania. Magia spotkania w prywatnym domu to jednak coś więcej niż pozdrowienie w drodze. To wyższy poziom zaufania. Teraz mogliśmy się jedynie uśmiechnąć i podziękować za wspaniałą gościnę. Sam jednak wierzę, że część z takich spotkań można powtórzyć w Polsce. To jest możliwe, już nie raz się udało.

Rowerzysta

Czekał na poboczu na szczycie wzgórza. Nie, nie w połowie, jakby dobrze rozumiał jak trudno ruszyć na wzniesieniu. Nie miał w ręce smartphona, by zrobić zdjęcie zziajanego gringo i od razu odezwał się czystym angielskim. Przypadek? Ben, pastor po sześdziesiątce, od razu przedstawił się nam jako rowerzysta, który zjeździł kawał świata i dlatego rozumie czego potrzebujemy. Kiedy poznał naszą trasę, od razu zadeklarował, że w Coronel Bogado gdzie ma wykłady, będzie na nas czekał za kilka dni lub powie przyjaciołom, żeby się nas spodziewali.

Spotkanie z pastorem rowerzystą przy drodze niedaleko Naranjito
Spotkanie z pastorem rowerzystą przy drodze niedaleko Naranjito

Jak to jest, że kilkanaście minut rozmowy na poboczu decyduje, że mimo niesprzyjających warunków staramy się dotrzeć na spotkanie z obcym człowiekiem? Kilkanaście minut… Jak często nie mamy nawet tyle czasu by kogoś zrozumieć.

Dzień dobry

Wjeżdżając do Fram znaliśmy historię polskiej emigracji do Paragwaju po pierwszej wojnie światowej. Przyjechaliśmy tam, by porozmawiać z Polakami, których rodzice, dziadkowie zdecydowali się żyć w innym kraju. Wyjechaliśmy z miasta ze wspomnieniem spotkań z Paragwajczykami, którzy własnymi siłami podtrzymują polską tradycję. Język polski wisi już na ostatniej nitce. Mimo upływu prawie stu lat od przyjazdu pierwszego imigranta jeszcze porozmawiasz tutaj po Polsku.

Być Paragwajczykiem polskiego pochodzenia. Ta istotna różnica wiele zmienia w myśleniu o zjawisku emigracji. Pan Grzegorz otworzył nam drzwi kościoła, który wybudowali polscy migranci w ciągu kilku lat od osiedlenia się w Paragwaju. Niewiele się zmieniło od tego czasu. Pan Grzegorz bardzo dobrze mówi po polsku, ale sam podkreśla, że urodził się w Paragwaju i całe jego życie jest związane z tym krajem. Języka mówionego i pisanego nauczył się samodzielnie, ponieważ nikt nauką języka polskiego w Paragwaju się nie zajmował. W ogóle z edukacją było kiepsko. Dopiero w przyszłym roku pierwsza klasa ma uczyć się języka polskiego. Czas pokaże jak to wyjdzie.

Niewymieszanych rodzin pochodzenia polskiego pan Grzegorz naliczył sześć. Tylu „Polaków” zostało w okolicy Fram. Nadal jest jednak Polski Dom i znajdziesz wielu ludzi, którzy porozmawiają w języku polskim i starają się podtrzymywać tradycje. Przepraszam bardzo jeśli uraziłem kogoś wstawieniem słowa Polak w cudzysłów. Często słyszałem w mediach o tym, że polska mniejszość żyje tu i tam. Nikt jednak nie mówi wtedy, że wystarczy 20 lat, by polski język na danym terenie przestał istnieć.

Spotkaliśmy jednego Polaka, który w latach 50’tych wyemigrował do Paragwaju. Teraz wyobraź sobie, że historię jego życia, w tym opis wojny, poznaliśmy w języku hiszpańskim. Pan kilka dni wcześniej stracił słuch i nie byliśmy mu w stanie przekazać, że jesteśmy z Polski. Pozwoliliśmy mu mówić. To było ważniejsze.

Później spotykamy jeszcze wiele osób z polskim paszportem. Trudno jednak wymagać, by te osoby znały język polski, skoro wyraźnie deklarują pochodzenie ukraińskie lub białoruskie.

Parque SAMM

Słowo wytrych. Dojeżdżamy tutaj w ulewie, bo coś pcha nas do przodu. Jest to ostatni dzień, w którym przebywa tutaj spotkany wcześniej w drodze pastor. Mamy kilka godzin na rozmowy. Poznajemy tutaj bardzo otwartych młodych ludzi, którzy pochodzą z różnych miejsc Paragwaju, Urugwaju i Argentyny. Oni trenują angielski, my hiszpański. Rozmawiamy na różne tematy , obserwujemy i odpoczywamy.

Wspólnota wolontariuszy w Parque SAMM
Wspólnota wolontariuszy w Parque SAMM

Pastor nie wierzył w przypadki. My też wiemy, że mieliśmy trafić w to miejsce. Co sprawia, że rowerzysta zatrzymuje się pod konkretnym sklepem lub innym adresem i chwilę później ktoś podaje rękę, by pozdrowić lub pomóc. Skąd oni wiedzą lepiej niż my, że mate cocido z mlekiem uspokoi ból głowy i narastające zmęczenie. Nie wiemy, jesteśmy wdzięczni, dziękujemy.

Przesympatyczni właściciele apteki w Caazapa
Przesympatyczni właściciele apteki w Caazapa
Mogliśmy porozmawiać z młodym strażakiem z Caazapa. Opowiedział o swojej pracy na dyżurach
Mogliśmy porozmawiać z młodym strażakiem z Caazapa. Opowiedział o swojej pracy na dyżurach
Sprzęt bomberos z Caazapa dzięki darom Francji i Kanady
Sprzęt bomberos z Caazapa dzięki darom Francji i Kanady
Szatnia strażaków z Caazapa
Szatnia strażaków z Caazapa
Gotowe do ubrania spodnie razem z butami
Gotowe do ubrania spodnie razem z butami

Życzliwość i gesty

Pomimo tego, co napisaliśmy ostatnim razem, paragwajska zieleń znacznie różni się od polskiej. Jesteśmy tutaj porą zimową, więc do mangowców zbliżamy się tylko, żeby szukać cienia, owoce dopiero się pojawią. Jednak jest coś co nas bardzo cieszy – awokado! Wysokie drzewa z owocami dużymi jak dłonie mężczyzny, bardzo dojrzałe, o gładkim miąższu.

Spotkanie z Ernesto, studentem medycyny
Spotkanie z Ernesto, studentem medycyny
... i papugami. Buen dia, buen dia
… i papugami. Buen dia, buen dia

Jedziemy szosą w małym miasteczku. Po drugiej stronie drogi, na poboczu wielkie drzewo, pod nim leży wielki owoc. Jest wyższa konieczność, to trzeba się zatrzymać. Gosia wywęszy awokado z wielu metrów, więc teraz podbiega po owoc i wraca do roweru. Z pobliskiego domostwa wychodzi starszy mężczyzna. Będzie miał pretensje czy jest zaciekawiony dziwakami na rowerach? Chwila oczekiwania. Uśmiechamy się do siebie. Mężczyzna idzie w naszym kierunku niosąc kilka półkilogramowych owoców, które chce nam wręczyć…

Gosia ze zdobytymi awokado
Gosia ze zdobytymi awokado

Docieramy do Gurambare, jedynego adresu w Paragwaju, który namierzyliśmy wcześniej z Polski. Tutaj opiekują się nami Franciszkanie konwentualni. Mamy chwilę, by spojrzeć wstecz.

Jedziemy przez Paragwaj dwa tygodnie, a życzliwość wychodzi za nami na ulicę. Wiemy ciągle o kraju bardzo niewiele, ale Ci ludzie dbają, żebyśmy zapamiętali tylko dobre rzeczy. Cieszymy się, że możemy się tylko takimi wrażeniami dzielić.

Autor

Na początku 2018 roku wypalił dziurę w ostatniej flanelowej koszuli. Stwierdził, że to dobry moment by na chwilę przerwać pracę programisty i spróbować innych pasji. Teraz jako podróżnik rowerowy, fotograf i blogger, chce nadać wartość każdemu z tych słów.

17 komentarzy

  1. Super artykuł! Ahh, po przeczytaniu czuję się jakbym tam był (i przez to trochę mniej zazdroszczę ;).
    Koniecznie proponuję zmianę podpisu na „Podróżnik i fotograf w tygodniu…” 🙂 Trzymajcie się i pozdrawiamy.

    • Dziękujemy 😁nadal nie jest to najdłuższy wyjazd na jakim byliśmy, więc będziemy się nazywać weekendowymi amatorami fotografowania i podróżowania ☺Pozdrawiamy mocno!

    • Dziękujemy za wszystkie dobre myśli i słowa! Zdrowie przyda się na pewno… czasem coś zaboli tu, czasem tam…

  2. Piekarnia „Mamuśka”, dobre 😀 Poza tym, dlaczego nie dziwi mnie kiełbasa na billboardzie Domu Polskiego? Zaraz, zaraz, co ja dziś jadłem na drugie śniadanie? Hmmm, no tak… 😉
    Zdrówka, pogody, więcej dobrych spotkań i czasu żeby je opisać!

    • Co do kielbasy…Paragwajczycy uwielbiają mięcho chyba jeszcze bardziej niż Polacy. Gdyby mogli, jedliny wołowinę trzy razy dziennie. Sami mówią, że nie ma udanej niedzieli bez wielkiego asado czyli grillowania wielkich kawałów mięcha. My mamy wrażenie, że grille rozpala się codziennie

  3. Fantastycznie, że wszystko się układa. Ciepło tam macie? Wiatru w plecy i wielu życzliwych ludzi!

    • To zależy co rozumiesz przez „ciepło”. Spodziewaliśmy się, że zderzymy się z masą gorącego powietrza gdy wjedziemy na Rutę Transchaco … tymczasem dziś mamy przyjemne 25stopni, w nocy 10. Upały chyba dopiero nas zaskoczą….albo nie.

  4. To idealne awokado, ile to trzeba sie przekopać po Biedronkach i Lidlach, a tu prosze na wyciągnięcie ręki…

    Zaciekawiliście mnie tą historią Polaków w Paragwaju. Trzeba będzie zgłębić temat.

    • Michał Odpowiedz

      Nie ma takich w Polsce… Niestety. Te awokado tutaj są 3 razy większe. Rosną normalnie przy domu, bez żadnych plantacji, wycinania lasów czy nawadniania.

      Cieszymy się, że możemy pokazać coś nowego. Nie jestem już pewny teraz, ale w Argentynie (Misiones) na samej północy też jest polska historia.

      Nie wiem czy widziałeś, ale na Twitterze jakiś czas temu linkowaliśmy fragment książki który to trochę opowiada. Jak znajdziesz to możesz podlinkować tutaj w komentarzu link to twitta;)

  5. Jak zwykle – potrafisz się uśmiechnąć – uśmiechną się do ciebie. Trzeba mieć wiele pokory wobec świata, ludzi których dopiero poznajemy. Oni też w momencie spotkania stoją na nieznanym lądzie. To jednak cała głębia człowieczeństwa. Trzymamy kciuki za Was i tę wyprawę. Żebyście szczęśliwie poznawali tamtą kulturę i spotkali jeszcze wielu życzliwych ludzi. Ściskamy Was mocno, cały czas o Was myślimy.

    • Michał Odpowiedz

      Trudno zliczyć razy kiedy pozdrawiają nas na drodze. Szczególnie teraz na Chaco spotkamy się jeszcze z większą sympatią kierowców.

      Nie da się wszystkiego dowiedzieć w tak krótkim czasie, ale na pewno zbieramy dużo wspomnień z tych spotkań.

      Kciuki z Polski są bardzo ważne. U was wiadomo lato, a tu zima 30 stopni 😉

  6. Ale świetne spotkania! bardzo inspirujące i pełne dobrej energii, szczerze zazdroszczę ! a jak hiszpański paragwajski? jakieś regionalizmy? dobrze się gawędzi?
    no i te awokado…czyli co- na śniadanie, obiad, kolację?

    • Michał Odpowiedz

      Gawędzi się coraz lepiej, choć trzeba przyznać, że Gosia mocno przoduje w konwersacji.

      Paragwajski hiszpański nie jest taki zły. Często to dla nich drugi język. W Paragwaju są dwa języki, drugi to guarani i tym Paragwajczycy mówią od dziecka i używają chętnie. Na szczęście nas traktują hiszpańskim;)

      No z tym awokado to już przestało być różowo… Od kiedy wyjechaliśmy na Transchaco koniec z awokado na jakiś czas.

  7. Hej! Ja ma prośbe o jakis tekst o ogrodach. Jak to tam wyglada? Moze ida Wam sie znalezc cos pieknego albo charakterystycznego? Czy tam jest jak tu? Angielakie, wloskie, francuskie ogrody w wydaniu hiszpiańskojęc
    Zycznym?;)) ściskamy mocno z naszej malej dżungli. Nasze dzikie dzieci tez ściskają(ale zostana plamy;))

    • Michał Odpowiedz

      Musimy się bliżej przyjrzeć takiemu tematowi. Na razie mielibyśmy szczątkowe informacje.
      Również pozdrawiamy 😀 A plamy, no cóż, wozimy już też swoje 😀

Reply To MichałG Anuluj odpowiedź