Na początku zawsze wjeżdża rosół. W końcu jesteś na polskim weselu. Pod kościołem upał był już tak dotkliwy, że chowałeś się z gośćmi pod ścianą. Potem jakoś wskoczyłeś do klimatyzowanego auta i jesteś przy stole. Chcesz wytrzymać w marynarce do tańca. Pierwsza łyżka zupy nie robi na Tobie wrażenia. Odważnie bierzesz drugą. To był błąd. Duża kropla potu spływa Ci po plecach, a kilka kolejnych ozdabia twarz. Teraz zrozumiesz jak będę Ci opisywał nasze śniadanie.
Rowerowy trawers Andów – La sonrisa de Sudamérica [notatka]
Cześć! Ta notatka powstała jako uzupełnienie pokazu zdjęć, z którym pojawiamy się w różnym miejscach Polski. Pokaz dotyczy naszej prawie dwuletniej wyprawy rowerowej, podczas…