W ręku trzymałem pęk kluczy. Ten metalowy przybornik dawał mi dostęp do drzwi głównych, bocznych i zaplecza naszego domku. Mogłem też otworzyć dużą bramę, przez którą wychodziliśmy do miasta. Jeden z kluczy otwierał boczne drzwi do kuchni w głównym budynku. Tak mogliśmy otworzyć sobie wejście na śniadanie lub pójść na poranną mszę do kaplicy, bez niepokojenia reszty mieszkańców. Miałem też kilka innych kluczy, ale nie wiedziałem jakie nadawały mi uprawnienia. W zasadzie to nie nadawały żadnych. Gościnność i zaufanie okazane tutaj były tak wielkie, że nie przyszłoby mi do głowy chcieć więcej.
Ewakuacja z Kolumbii – podróż wystawiona na Forex
Jesteśmy w Polsce. Odbieram telefon od znajomych, sam nie umiem uwierzyć w jakim tempie przeprowadziliśmy ewakuację. W tych trudnych chwilach wszystkim wszystko się zaciera.…