Jak zobaczyć najważniejsze miejsca w Ekwadorze w tydzień? Kiedy najlepiej podziwiać najwyższą górę świata? Czy warto wydawać pieniądze na Wyspach Galapagos? Kiedy sceptycyzm do zwiedzania najbardziej turystycznych miejsc bardzo się nasila to oznacza, że albo jesteśmy starzy, albo jesteśmy w dłuższej podróży. Siłą rzeczy, siłą geografii i tego, że przemieszczamy się na północ, a Ekwador duży nie jest, musimy znaleźć się w popularnych miejscach. Miasto Cuenca, gorące źródła i aleja wulkanów, to tak. Galapagos? To nie. Może gigantyczne żółwie dożyją naszej kolejnej wizyty w Ekwadorze i wtedy zastanowimy się drugi raz, czy wprosić się do nich na śniadanie. Na razie pozwolimy naszą nieobecnością zmniejszyć tłok na wyspach, a sobie zaoszczędzimy oceniania czy turystyka w Ekwadorze jest zrównoważona, czy jednak mocno ekspansywna. Nie będziemy też musieli pedałować przez największe miasto Ekwadoru czyli Guayaquil skąd odlatują wszystkie samoloty na Galapagos.

Wjechaliśmy… wepchnęliśmy rowery na pierwsze wzniesienia w Ekwadorze kilka tygodni wcześniej. Kilka szarych dni spędziliśmy w miejscowościach, których próżno szukać nawet na alternatywnych blogach podróżniczych, bo wiadomo, że w przewodnikach nic o nich nie wspomnieli. Teraz jesteśmy w Cuenca. Miasto w Ekwadorze, które jest hitem dla chcących pomieszkać i popracować zdalnie młodych i starszych obywateli z Europy i Stanów Zjednoczonych. Dlaczego to taki hit?


A dla lepszego czytania jeden z bardziej znanych artystów sceny alternatywnej Ekwadoru

Cuenca wiosenna

Miasto, w którym nikt nie sprawdza prognozy pogody. Otwierasz rano okno i rozchylasz rzeźbione okiennice kolonialnej kamienicy, w której wynajmujesz pokój. Cieszysz się widząc czyste niebo. Jest jeszcze rześko. Noce są tu chłodne, o tym przekonałeś się wczoraj wieczorem wracając z hipsterskiej dzielnicy, w której nie wiedziałeś czy wypić rzemieślnicze piwo od imigranta z Holandii czy Niemiec. Oboje odkąd tu mieszkają, spacerują ulicami miasta w jasnych kapeluszach przewiązanych ciemnym paskiem. Jesteśmy blisko równika, nakrycie głowy się przydaje, bo słońce potrafi być silne, ale deszcz także. Tego możesz doświadczyć w ciągu jednej godziny. Gdy wyszedłeś rano z domu uśmiechając się do błękitnego nieba, wiedziałeś, że należy docenić ten moment. Pod ręką trzymałeś nieprzemakalną kurtkę i sweter. To Twój standardowy zestaw. W Cuenca obserwujesz różne pory roku, zwykle wszystkie w ciągu jednego dnia. W południe masz ochotę spacerować w japonkach, a potem szukasz grubych, wełnianych skarpet. Tłumaczysz to sobie wysokością – 2560 m n.p.m., czyli trochę wyżej niż Rysy.

Kopuły katedry w Cuenca
Kopuły katedry w Cuenca
Wille i nieskromne domy w Cuenca
Wille i nieskromne domy w Cuenca
Będzie padać czy właśnie padało? Widok rzut beretem od miasta Cuenca
Będzie padać czy właśnie padało? Widok rzut beretem od miasta Cuenca

Kapelusze panamskie z Ekwadoru

Gdybyśmy nie podróżowali rowerami, wyjechalibyśmy z Cuenca w gustownych kapeluszach panamskich. Nie trzeba być Johnnym Deppem, ani właścicielem lokalnego browaru, żeby dobrze wyglądać w tym nakryciu głowy. Trzeba jednak zarabiać w rok tyle ile Johnny Depp w kwadrans, żeby kupić sobie kapelusz najwyższej jakości. Te zwykłe kosztują kilkadziesiąt dolarów, te z super drobnych splotów nawet kilka tysięcy, bo ich ręczne wyplatanie może zająć osiem miesięcy. Najdroższe kapelusze podobno nie przepuszczają wody, ale przepuszczą powietrze, dlatego będziesz szczęśliwy spacerując po Cuence w czasie zmiennej pogody. Taki słomkowy gadżet możesz zwinąć w cienki rulonik, który przeciągniesz przez ślubną obrączkę. Po co? Żeby pamiętać, że stać Cię na niezwykły luksus.

Cuenca słynie z produkcji kapeluszy, ale ich historia zaczyna się na wybrzeżu Ekwadoru, gdzie znajdziesz roślinę zwaną palmą jipijapa. Od około 400 lat w różnych zakątkach kraju są miejsca, gdzie wyplata się produkty z tej charakterystycznej słomki. Nazwa kapelusz panamski to kolejny żart z historią w tle. Kapelusze dotarły z Ekwadoru do Panamy, gdzie robotnicy używali ich do ochrony przed ostrym słońcem w czasie budowy kanału panamskiego i stamtąd wypływały na pozostałe kontynenty z „panamskim” przydomkiem. Ponoć do ich popularności przyczyniła się głowa państwa USA, która znakomicie prezentowała się w tym kapeluszu w czasie wizytacji budowy kanału panamskiego.

Kapelusze panamskie w różnych rozmiarach
Kapelusze panamskie w różnych rozmiarach
Na każdą głowę znajdą odpowiedni kapelusz
Na każdą głowę znajdą odpowiedni kapelusz
Pracownia. Po lewej słomki z palmy jipijapa, po prawej maszyny do modelowania (kapeluszy, nie głów)
Pracownia. Po lewej słomki z palmy jipijapa, po prawej maszyny do modelowania (kapeluszy, nie głów)

Baños del Cuenca – w łazienkach za miastem

Ekwador to wulkany. Część z nich aktywna, toteż o podgrzewaną wodę nietrudno. W basenie termalnym można ustalać termin realizacji kolejnego biznesu albo nie myśleć o niczym i nacierać sobie plecy glinką, która przedłuży młody wygląd skóry. Czekamy na cudowny efekt jasnej mazi, a kątem oka obserwujemy stałą bywalczynię kąpieliska nakładającą tynk na uda. – Nikt Was nie okradł? Mi zabrali ostatnio 200$ przy bankomacie – zwraca się w naszą stronę 70. latka w modnym stroju kąpielowym. Przed chwilą mieliśmy cały basen dla siebie, teraz zapowiada się ciekawa rozmowa. – Mój syn pracuje w USA, córka w Hiszpanii- kontynuuje. Nas ciekawi czy z gorących źródeł korzysta dużo zachodnich imigrantów. Może dostępność źródeł termalnych to kolejny powód, dla którego tak dobrze im się tu żyje? Ale kąpiele to nie wszystko. Smakosze popijają wodę z dodatkiem złota i srebra. Dostępność cennego kruszca to jedno, ale tak naprawdę tym, co ściąga tutaj obywateli USA i zachodniej Europy jest dolar.

Koszty życia w gringolandii

Od prawie 20 lat walutą Ekwadoru jest dolar amerykański, który zastąpił sucre. Dlaczego? To miał być sposób na niestabilność gospodarki. Pod koniec lat 90. narastał kryzys, inflacja sięgała 60%, protesty były prawie codziennie. Początkowo ceny wzrosły jeszcze bardziej, liczba niezadowolonych głosów także. Jak się skończyło? Różnie. Teraz większość przyznaje, że dolaryzacja była dobrą decyzją. Teraz dla przyjezdnych ważne jest to, że za jednego zielonego można tutaj dostać więcej niż w ich rodzimych krajach. Monety różnią się od tych wybijanych w USA. Wyższe nominały do niedawna prawie nie były używane, ze względu na dużą skalę fałszerstwa. 20$ to był największy z nominałów w powszechnym użyciu. Aktualnie problem z rozmienieniem banknotów jest tylko w mniejszych miastach i wioskach. Tam kasjerka potrafi przyglądać się z podejrzliwością nawet banknotom 5$. W wioskach mamy też podobny problem jak w Peru. Bywa, że kupujemy obiad za 2,5$ i płacąc banknotem 10$ czekamy aż właściciel pobiegnie do sąsiadki za rogiem rozmienić pieniądze, bo w swojej szufladzie nie ma tyle, żeby wydać.

Skoro już wiesz ile kosztuje dwudaniowy obiad w taniej restauracji na mieście, to rozumiesz dlaczego są chętni do osiedlania się w Ekwadorze. Jeśli masz pracę zdalną w innym kraju, to stać Cię na dużo obiadów. Jeśli sam gotujesz, to stać Cię na jeszcze więcej. Jeśli lubisz soki z egzotycznych owoców i organiczną kawę, to jesteś w raju, bo to też jest łatwo dostępne i w porównaniu do cen w Europie tanie. Wynajem mieszkania? W zabytkowej, zadbanej kamienicy w ścisłym centrum miasta znajdą się okazje – pokój dla dwóch osób z wliczonymi mediami poniżej 300$ na miesiąc. W luksusowych apartamentach ceny wyższe. W tak turystycznym miejscu warto znać hiszpański i to, jakiej ceny powinniśmy się spodziewać, żeby nie zapłacić podatku od bycia gringo. Wysokość podatku jest zależna od widzimisię sprzedawcy mango, rzodkiewki czy bananów, a także właściciela kamienicy wynajmującego pokoje. Miejscowi mają spory przypływ gotówki dzięki gringos, ale sami też płacą w sklepach trochę więcej niż w reszcie kraju. Podobno duży napływ gringos podniósł troszkę ceny we wszystkich sklepach.

Dojrzewające owoce kawy
Dojrzewające owoce kawy

 

Wewnątrz taniej do wynajęcia kamienicy w centrum Cuenca
Wewnątrz taniej do wynajęcia kamienicy w centrum Cuenca

My po dłuższej podróży nie czujemy się jak turyści z zachodu, ani nawet jak Polacy pracujący na etacie. Wydajemy oszczędności, a do Ekwadoru wjechaliśmy z dużo tańszego Peru. Ceny jedzenia w sklepach w Cuenca nadal nas zaskakują, bo potrafią być dwukrotnie wyższe niż w Peru. Oba kraje mają znaczną bioróżnorodność, produkcja żywności w Ekwadorze teoretycznie powinna być tak samo łatwa, a na dodatek transport towarów w Ekwadorze tańszy. Ekwador nadal ma tańsze paliwo niż jego sąsiedzi (galon czyli ponad 3 litry benzyny wyższej jakości kosztuje poniżej 3$, a galon benzyny gorszej jakości poniżej 2$). Piszę nadal, bo cena jest utrzymywana dzięki wieloletnim dopłatom rządu, które próbowano zlikwidować z dnia na dzień w październiku 2019. Państwo straciło kolejne kilka miliardów dolarów z powodu nie do końca przemyślanej strategii zaprzestania dotacji. Wskutek tej polityki wybuchły protesty w całym kraju. Masy ludzi wyszły na ulice, rząd się poddał. Później spekulowano na temat tego, kto kierował protestami, kto kierował ludnością rdzenną, która stanowiła większość protestujących.

Rowerem przez Cuencę

Protesty na nasze szczęście ucichły. Sytuacja w kraju wygląda na stabilną, ale Ci którzy są bardziej zainteresowani polityką już rozmawiają o kolejnych wyborach i o tym czy one coś zmienią. Dla turystów jest jeden wyraźny plus, skoro nadal jest tanie paliwo, to można jechać na wycieczkę!

Gringos przyjeżdżają do Cuenca nie tylko z powodu klimatu, ładnych mieszkań i słodkich owoców. Okolica jest malownicza! Dla nas na rowerach zróżnicowane pod względem klimatu miejsca są oddalone o jeden – kilka dni drogi. To względnie niedużo, ale skupiamy się na miejskim zgiełku, który jest dla nas przyjemny. Pierwszy raz od dawna przejeżdżamy kawałek ścieżką rowerową.

Puste ulice miasta Cuenca w weekendowe popołudnie
Puste ulice miasta Cuenca w weekendowe popołudnie

Inny kawałek przejeżdżamy po pasie tramwajowym. W tym czasie taka jazda należy do bardzo bezpiecznych. W ubiegłym roku Cuenca zainwestowała w infrastrukturę miejską tworząc torowiska i piękne przystanki z elektronicznymi wyświetlaczami. Transport szynowy był na etapie testów, które wypadły bardzo dobrze. Ograniczono znacznie emisję trujących gazów, bo nie kursowało tak wiele kopciuchów (starych autobusów na ropę). Po testach wstrzymano transport szynowy. Dlaczego? Pytanie bez odpowiedzi. Jedyny plus, który zauważam jest taki, że chwilowo rowerzyści i dostawcy pizzy na skuterach mają dużo miejsca na drodze. Torami tramwajowymi dojadą do klienta, do domu i w ładne miejsca, na przykład zielone strefy wzdłuż rzeki.

Wycieczki z Cuenca

Jeziora, strumienie, soczysta zieleń, spadziste stoki, góry. Około 30 km zakrętami asfaltowej drogi i jesteśmy w Parku Narodowym Cajas. Przyjechaliśmy tylko na krótki spacer z życzliwym dla nas księdzem Włodkiem, który pochodzi z rodzinnych stron Michała. Autem łatwiej na taki spacer! Park Cajas daje możliwość kilkudniowych spacerów z plecakiem, albo z pomocą konia jako towarzysza. Oprócz dziesiątek jezior, na pewno trafią się setki malowniczych obłoków, z których o każdej porze roku może coś się skroplić. Można rozbić namiot w wyznaczonych miejscach, ale są też dostępne chatki, w których można przenocować.

Park Cajas - tysiąc jezior i wzgórz, no i tysiąc chmur
Park Cajas – tysiąc jezior i wzgórz, no i tysiąc chmur

Jeśli dojedziesz do Parku Cajas i nie musisz wracać do Cuenca, czeka Cię zjazd w kierunku wybrzeża. Jeśli jednak wracasz do miasta, to będziesz mógł wybrać kierunek na kolejną wycieczkę. Na południu jest Loja, Vilcabamba, czyli miejsca sprzyjające długowieczności i stoki porośnięte przez gęste deszczowe lasy, o których pisaliśmy w poprzednim wpisie.

Ekwadorskie suche pola - droga niedaleko Alausi i Nariz del diablo
Ekwadorskie suche pola – droga niedaleko Alausi i Nariz del diablo
Ekwadorskie zielone pola - bardzo powszechny widok
Ekwadorskie zielone pola – bardzo powszechny widok

Na północy majaczą wulkany Chimborazo, Illiniza, Cotopaxi. Aleja wulkanów rozciąga się tak daleko na północ, że napiszemy o niej w kolejnym artykule. Po drodze do wulkanów jest szansa na ostatni postój, w miejscu, w którym zostawili po sobie ślad Inkowie.

Inkowie i Cañaros w Ingapirca

Równina, gdzie mieszkają teraz Cuencanos jest zaludniona od tysięcy lat. Trochę więcej wiadomo od momentu, gdy mieszkali tam Cañaros. W ich języku miasto nazywało się Guapondelig co ma oznaczać „Równina tak obszerna jak niebo!”

Faktycznie jest tu dość równo. Zauważamy takie szczegóły przemieszczając się na rowerze. Nagle okazuje się, że można przejechać troszkę więcej kilometrów. Potem jednak pojawia się na trasie strome zbocze, stajemy na poboczu, z nadzieją patrzymy na mapę, licząc, że za zakrętem będzie właściwa, bardziej łagodna ścieżka. Nic to patrzenie nie daje. Trzeba zsiąść z roweru i parę kilometrów popchać. Nie ma po co szarpać łańcucha i zgrywać bohatera dla paruset jezdnych metrów. Zrozumieliśmy już, że takie są drogi w Ekwadorze. Pokornie pchamy, potem kilka przyjemnych kilometrów wzdłuż starych torów i dojeżdżamy do miejsca, gdzie zostały wyraźne ślady po kulturze Cañari i Inkach. Lud Cañari był na tyle silny, że nie poddał się Inkom. W Ingapirca żyli obok siebie. Dopiero gdy pojawili się konkwistadorzy i ich choroby przywiezione z Europy, na świecie nie został żaden Cañari.

Ingapirca - górna część zbudowana z równych kamyków inkaskich, dolna przez Cañari
Ingapirca – górna część zbudowana z równych kamyków inkaskich, dolna przez Cañari

Ingapircę pomógł nam zrozumieć przewodnik. Pokazał nowocześnie przygotowane sale muzeum, a potem z bliska oglądaliśmy ruiny porównując kamyczki Inków z kamyczkami, które ciosali Cañari. Różnice w budowlach zauważylibyśmy może bez przewodnika, ale podobieństw między roślinami wokół ruin i tych tworzących dach domu mieszkalnego Cañari już tak łatwo byśmy nie dostrzegli. Na koniec robimy spacer po okolicy w poszukiwaniu skał o znaczeniu symbolicznym i tej największej, w kształcie inkaskiej twarzy. Słońce nas przypieka, więc po spacerze z radością przeprowadzamy degustację tutejszej chicha de jora. To ten fermentowany napój z kukurydzy, który w przeszłości pili tylko ci o wyższym statusie społecznym. Od czasu gdy piliśmy pierwsze pyszne szklanki chichy w Peru, zdążyliśmy już pić takie zupełnie niedobre. Wszyscy mówią, że składnikiem jest jedynie kukurydza, czasem z dodatkiem paneli czyli słodu pozyskiwanego z trzciny, a smaki mogą się różnić. Chicha de jora nazywana jest inkaskim piwem. Piwo też produkuje się z podobnych składników, a smak może się różnić znacznie.

Widok z domu Cañari na całą osadę i świątynię słońca
Widok z domu Cañari na całą osadę i świątynię słońca

Skoro ugasiliśmy pragnienie to kończymy opowieść i idziemy odpocząć, zbieramy siły na aleję wulkanów. Zostawiamy za sobą daleko miasto Cuenca, kamyki Cañaris i chichę, a następnym razem przechodzimy do wysokiego C. C jak Chimborazo, Cotopaxi i Cayambe.

Wskazówki

  • Kawa – wyjście do kawiarni to ryzyko rozczarowania. Przynajmniej my tak mieliśmy. Nie idź do polecanej Restaurante i heladería Ángelus, która jest na głównym placu miasta. Już lepiej idź do supermarketu i tam kup kawę i „skarpetę” do jej zaparzania. Polecamy kawę Moñtanes z regionu Vilcabamba. Na czarno-białym opakowaniu jest wąsaty pan i tylko mały kolorowy napis z oznaczeniem regionu, z którego pochodzą ziarna. Kawa z Vilcabamba ma przyjemny owocowy posmak. Jeśli nie będzie jej w sklepie to wybierz kawę z regionu Zamora.
  • Muzeum i sklep z kapeluszami – Casa del Sombrero Alberto Pulla Crafts Market. Możesz nieodpłatnie się poprzyglądać, wypytać sprzedawców o interesujące cię szczegóły, przymierzyć i kupić kapelusz. Sprzedawcy pomogą dobrać odpowiedni rozmiar.
  • Koszty życia – strona internetowa https://www.numbeo.com/cost-of-living/in/Cuenca prezentuje przybliżone ceny produktów w różnych miejscach na świecie. Nie jest bardzo dokładna, bo na przykład ceny warzyw i owoców na targach są zwykle niższe niż podane na stronie, za to w supermarketach wyższe. inne rzeczy naszym zdaniem się zgadzają. Miejscowi zaczynają narzekać na ceny w Cuence, przez jej rosnącą popularność. Jeśli pomyślałeś poważnie o dłuższym pobycie w Ekwadorze to sprawdź informacje na temat Manabí.
  • Nariz del diablo – czyli nos diabła. Przez to, że jedziemy na rowerach nie wszystko oglądamy. Czasem nie mamy ochoty na zjazd kilkaset metrów w dół, żeby potem wracać tą samą drogą. Gdybyśmy byli tam samochodem, pojechalibyśmy na punkt, z którego widać Nariz del Diablo. Jest to ekstremalnie ciekawe rozwiązanie dla kolei w trudnych, górzystych terenach. Jako, że nachylenie jazdy pociągu nie może być większe niż 5 %, kolej jedzie zygzakiem zmieniając kierunek,a właściwie huśta się jak wahadło. Na punkt widokowy można dojechać samochodem skręcając z drogi Panamericana (E35) między miejscowościami Chunchi i Alausi. Inna możliwość to po prostu zjazd w dół w Alausi.
  • Ingapirca – wejście z przewodnikiem – 2$. Zarezerwuj sobie 1,5 – 2 godzin na zwiedzanie. Chicha de jora w sąsiedniej knajpce – 0,5$ za szklankę, mniam! Zwykłe dania obiadowe też można dostać na miejscu, a jeśli podróżujesz na rowerze na pewno znajdziesz tam skrawek ziemi pod namiot.

Czas i miejsce

  • Cuenca odwiedziliśmy na początku grudnia 2019 roku.
  • Do Cuenca wjechaliśmy od południa drogą E35, a wyjechaliśmy kierując się na północ. Początkowo przez tereny miejskie i parkowe, wzdłuż rzeki. Później poboczem głównej drogi biegnącej przez Amerykę – Panamericana, ale wybraliśmy starą drogę. Mniej więcej równolegle do niej biegnie nowa Panamericana, z jeszcze większym ruchem (E35). Za Biblian obie nitki szosy połączyły się i jeszcze chwilę tamtędy jechaliśmy, aż skręciliśmy w kierunku ruin Ingapirca. Na mapach google droga oznaczona jako San Pedro, potem się urywa, ale w rzeczywistości istnieje. Z Ingapirca pojechaliśmy kolejny raz w kierunku szosy Panamaricana (E35), która zaprowadziła nas prawie do Riobamba.
  • Mapa Google wskazująca na opisywany obszar.
Autor

Świetnie się czuje, gdy nie stoi w miejscu. Trekkingi i tułaczki z plecakiem nie są jej obce. Ostatnio chętniej wybiera rower, ale nadal bez gór nie ma dla niej udanego wyjazdu. Jej marzeniem jest bycie dobrym człowiekiem. Bycie lekarzem jest przywilejem, który ułatwia realizować marzenie.

6 komentarzy

  1. Fajnie się czytało. Miasto też prezentuje się dość ciekawie… Niektóre wnętrza wyglądają jak wyjęte z Piratów z Karaibów. Tylko te chmury w praktycznie każdym kadrze… choć może to i dobrze kiedy słońce tak wysoko (co też fajnie widać po cieniach) 😉 Trzymajcie się i pozdrowienia 🙂

    • Kiedyś słyszałem, że chmury fajnie robią na zdjęciach 😉 Choć chyba nie chodziło aż o taką ilość. W każdym razie bierzemy co jest. Dzięki, pozdrawiamy 😉

      • Te kolonialne kamienice i mateczka są niesamowite! No jak ze strach filmów. Faktycznie dużo tych chmur, choć jakiś u was na zdjęciach nie wyglądają bardzo groźnie. Tak jakby miał z nich spaść ciepły deszcz. Pewnie to mylne wrażenie…
        Czemu byliście rozczarowani kawą w restauracji? Robią rozpuszczalna? No cenna wskazówka z tą kawą. Warto wiedzieć, że lepiej kupić w sklepie.

        • Ten deszcz zasadniczo nie jest groźny jak masz gdzie mieszkać 😉 Jak mieliśmy dach nad głową to nie robił na nas większego wrażenia. Robi się mniej przyjemnie jak zmoczy w górach, bo chłód wtedy dosięga bardzo szybko.

          Myślę, że korzystali z dobrych mieszanek kawy. Tylko, że mieszanka to jeszcze nie wszystko. Oni po prostu nie umieli tej kawy przygotować. Na szczęście w Quito już było lepiej 😉 Cuenca polecany bardzo na zwiedzanie, ale kawę trzeba zrobić samemu.

Napisz komentarz