Jak się nazywa góra oglądana co roku przez największą liczbę osób? Everest? Mont Blanc? Giewont? Nie, to nie one. Podpowiem, że spóźnialscy mogli jej nigdy nie zobaczyć. Prawdopodobnie twój dziadek ją widział. O ile był kilka razy w kinie. Tak, chodzi mi o strzelisty, lodowy szczyt otoczony kołem gwiazd w intro wytwórni filmowej Paramount Pictures. Byłam mocno zdziwiona, gdy dowiedziałam się, że góra ma swój odpowiednik w rzeczywistości. Wcześniej myślałam, że to efekt wspólnej pracy doświadczonego grafika i jego ośmioletniej córki. Góra wygląda zbyt idealnie jak na coś, co mogło wyjść z wyobraźni dorosłego twórcy. Gdy zobaczyłam rzeczywisty wzorzec odsłaniający się z chmur szczęka opadła i zrobiło się niebezpiecznie. Ścieżki w dolinie Santa Cruz nie są trudne, ale można wdepnąć w krowią kupę i ubrudzić sobie tyłek w czasie przewrotki.
Artesonraju
Szczyt, którego formę kojarzą miliardy ludzi nie od początku był w logo Paramount Pictures. Trafił tam zastępując ilustrację góry z USA. Jak to się stało, że w połowie XX wieku właśnie ten peruwiański szczyt stał się natchnieniem dla artysty, który tworzył nowe logo? Po zbyt długich poszukiwaniach tej informacji w sieci odpuściłam temat. Nie wiem. Może ktoś kiedyś podpowie. Temat jest dla mnie ciekawy, bo w połowie XX wieku niewielu wspinaczy eksplorowało region Cordillera Blanca w Peru. Do tego czasu tylko mała część gór wpuściła na swoje szczyty pierwszych zdobywców. Zresztą dziś nadal wiele szczytów pozostaje do zdobycia.
Laguna Parón
Wiele osób odwiedzających obecnie Peru wybiera się do miejsc, z których może popatrzeć na słynną górę. Najłatwiej dostępnym punktem jest Laguna Parón, największe jezioro w Cordillera Blanca. Nawet gdyby z jej okolic nie było widać Artesonraju, warto byłoby się wybrać nad to jezioro. Prawdopodobnie to nad jego taflą leci kamera, która później zbliża się do szczytu Artesonraju. Gdyby kolorystyka intro była zgodna z tym, co widać w tym miejscu w środku dnia, a nie w mroku, twórcy Paramount Pictures byliby kojarzeni z tworzeniem kiczu. Kolor wody Laguny Parón jest bardziej niebieski niż smerfy. Otaczają ją szare, strome zbocza gór, których wierzchołki pokrywa oślepiająca biel lodowców. Słońce tylko podkreśla błękit tafli, a gdy spojrzysz w niebo, to już nie wiesz co jest bardziej niebieskie i dlaczego. No dobrze, jezioro zawdzięcza swój kolor dużej zawartości związków wapnia. Kolor jest intensywny, zwłaszcza, gdy silne promienie słońca załamują się w wodzie. Niebo jest tak piękne, bo jesteś na wysokości 4200 m, a do przemysłowych regionów jest daleko.
Żart z turystów – paradoks piramidy
Nad Laguną Parón wiele osób daje się zrobić w jajko. Wszyscy, którzy tu przyjeżdżają posiadają już informacje, że będą mieli szansę zobaczyć słynną górę. Kształtny stożek odbijający się w błękitnej tafli to jednak nie ta góra z Paramount Pictures, chociaż zachwyca wszystkich. Szczyt zwracający uwagę odwiedzających nazywa się Cerro Pirámide. Żeby zobaczyć Artesonraju trzeba wyjść na pobliski punkt widokowy, skąd widać tylko sam wierzchołek, który na dodatek łatwo pomylić z innymi lodowymi czapami widocznymi w tym miejscu. Można też iść kilka kilometrów wzdłuż Laguny Parón, a potem do drugiego jeziorka, o innym odcieniu niebieskiego. Stamtąd widać południową ścianę Artesonraju. No i niestety, nie wygląda tak spektakularnie jak w intro.
Trekking Santa Cruz
Rozległa polana pod szczytem Alpamayo to miejsce, które uznaliśmy za jeden z najpiękniejszych punktów noclegowych w czasie naszej podróży przez Amerykę Południową. Alpamayo jest uznawany za jeden z piękniejszych szczytów na Ziemi. Zwłaszcza, gdy spojrzysz na niego ze strony północnej. Jednak z perspektywy naszego namiotu, to nie on robi wrażenie, bo nikt nie zachwyca się takim sobie, nierównym, lodowym grzebieniem. Co innego, gdy popatrzysz w przeciwnym kierunku. Jestem pewna, że to w tym miejscu spłynęła inspiracja dla artysty tworzącego intro wytwórni filmowej, gdy o zachodzie słońca patrzył na Artesonraju.
Nocleg w bazie pod Alpamayo był naszym drugim w czasie trekkingu Santa Cruz. Drugim i ostatnim. Trekking był zdecydowanie za krótki. Gdyby się uprzeć, to szlak można przejść nawet w dwa dni. Wiele jednak zależy od tego na jak sprawny transport publiczny trafi się wcześniej. Poza szczytem sezonu nie ma po co się pchać popołudniami w teoretycznie bardziej widokowe miejsca trasy, bo o tej porze jest mała szansa na przejrzysty krajobraz. Na szczęście zwykle przed południem trafiają się słoneczne godziny. I takie też nam się przydarzyły. Mieliśmy szansę robić sobie długie przerwy w ciągu dnia, gotować kawkę i zabijać chmary meszek. Co one robią na tych wysokościach? Gryzą!
Caraz – lodów jak lodu
Zakurzonym mikrobusem wracamy z trekkingu do Caraz. Co za radość, że na głównym placu oferują piętnaście smaków lodów. Bliskość lodowców względem upalnego miasteczka spowodowała, że powstały tu najlepsze lodziarnie. W przeszłości lód był znoszony z gór, teraz utrzymuje się jedynie tradycję pałaszowania smakołyków, a lód wyciąga się ze zwykłej zamrażarki. Więcej tu lodziarni niż w jakimkolwiek innym miasteczku, które odwiedziliśmy w Peru.
Punta Olimpica
W 1936 na olimpiadzie w Berlinie, Peruwiańczycy wygrali w nogę z Austrią zdobywając złoto. Radość w kraju była wielka, odnaleźliśmy jej ślad istniejący do dziś. Między miastami Carhuaz a Chacas w Cordillera Blanca pnie się i opada droga, którą planowano właśnie w 1936 roku. Młodzi ludzie, którzy eksplorowali teren weszli na niższy wierzchołek góry Ulta nazywając go Punta Olimpica. Później w tym miejscu powstała droga. Dziś trasa jest wylana gładkim asfaltem, który póki co można znaleźć na niewielu odcinkach w Cordillera Blanca. Po co tyle pisać o jednej nitce szosy w peruwiańskich Andach? Niespełna 10 lat temu zakończono budowę tunelu drogowego w tym miejscu. Tunel Punta Olimpica wykuty jest w skale na wysokości 4736 m n.p.m. będąc przez to najwyżej położonym na świecie tunelem drogowym. Trasa z Carhuaz jest bardzo widokowa, dostępna dla każdego typu pojazdów. Sunąc równym asfaltem można cieszyć się bliskością najwyższego szczytu peruwiańskich Andów – Huascaran (6768 m n.p.m.). Na przełęczy z odległości kilkuset metrów można podziwiać lodowce wysokich gór, utopić wzrok w turkusowym jeziorze lodowcowym.
Czasem zastanawiamy się, czy jeszcze coś nas może zachwycać, skoro tyle widzimy w ostatnich miesiącach. Faktycznie, nie w każdym punkcie widokowym podnosimy szczękę z podłogi. Jednak zwykle zostajemy z uczuciem, że w każdym regionie są miejsca, które chętnie byśmy jeszcze odwiedzili, a jednak poruszamy się dalej w ogólnie wyznaczonym, rowerowym kierunku. W rejonie Cordillera Blanca na przykład nie zrobiliśmy trekkingu wokół góry Alpamayo, nie poszliśmy do żadnego ze schronisk założonych przez Mato Grosso, nie weszliśmy na żaden biały szczyt, a kilka z nich było w zasięgu, nie widzieliśmy nawet Laguny 69! Co za nazwa dla jeziora! Choćby z tego powodu należałoby je zobaczyć. Zdecydowaliśmy jednak, że nie chcemy tam wchodzić z sześćdziesięcioma dziewięcioma turystami, widzieliśmy już sześćdziesiąt osiem innych jezior, a nasze sześćdziesiąte dziewiąte zobaczymy w innym regionie. Wyjeżdżamy jednak z mocnym postanowieniem powrotu.
Wskazówki
- Park Narodowy Huascarán – bilet wstępu dla obcokrajowców ma zmienne ceny w zależności od czasu w nim spędzonego. W 2019 roku jeden dzień wizyty to 30 soli, dwa dni 60 soli (na trekkingu Santa Cruz jest pobierana taka opłata niezależnie od czasu przejścia), więcej dni 150 soli.
- Laguna Parón – opłata za zobaczenie jeziora 5 soli/osoba. Do Laguny Parón podjedziesz busikiem lub taksówką za 10 soli/osoba z centrum Caraz – pytaj w okolicach targu skąd odjeżdza colectivo. Colectivos odjeżdżają, gdy się zapełnią, dojeżdżają do wioski Parón. Stamtąd czeka Cię marsz pod górę do jeziora (około 3 – 3,5 godziny). Można też dojechać taksówką pod same jezioro – 30 soli/osobę z Caraz. Na miejscu można przejść na punkt widokowy nad jeziorem – około pół godziny w górę (zaaklimatyzowani krócej, niewprawieni do przebywania na wysokości – dłużej). Drugim miejscem do odwiedzenia w czasie około 3 godzinnego spaceru (tam i z powrotem) jest jezioro, ponad którym widać Artesonraju (to bardziej zielone). Przy Lagunie Parón można rozbić namiot ( za darmo jak na razie), można też spać w schronisku (20 soli/łóżko). Do Laguny Parón można też podjechać rowerem. Dojazd i powrót tą samą drogą, częściowo bardzo stroma i kamienista droga.
- Trekking Santa Cruz – można ruszać z wioski powyżej Caraz – Cashapampa – dojazd taxi 10 sol/osobę. Zdecydowaliśmy się zacząć z przeciwnej strony, z wioski Vaqueria – wówczas mieliśmy pewniejszą opcję transportu i mniejszą sumę podejść. Mikrobusy do Vaqueria odjeżdżają z Yungay, gdy się zapełnią, cena 25 soli/osobę. Czekaliśmy kilka godzin na odjazd. Kierowcę poprosiliśmy o 5 minut przerwy przy jeziorze Lllanganuco i na przełęczy, zgodził się bez problemu. Droga do Vaqueria jest bardzo widokowa, ale kamienista. Czas przejścia trekkingu w dużej mierze zależy od kondycji i aklimatyzacji. Trasa jest łatwa i ciężko jest się zgubić, po drodze jest dużo źródeł wody i opcji rozbicia namiotu. Warto mieć filtr do wody, ze względu na dużą ilość zwierząt hodowlanych w okolicy.
- Punta Olimpica – najlepsza opcja, żeby zobaczyć miejsce to własny samochód albo rower. Jeśli nie masz żadnego z powyższych, to z Huaraz lub Carhuaz wybierz transport do Chacas i wysiądź po drodze. Czas dojazdu to około 3 godziny z Huaraz. Z Punta Olimpica jest szansa złapania stopa z innymi turystami (są organizowane wycieczki na pobliskie szczyty), kierowca będzie oczekiwał drobnej zapłaty za podwózkę.
- Laguna 69 – najczęstszy cel turystów, wyrusza się zwykle z Huaraz. Warto rozważyć wyjazd ze zorganizowaną wycieczką ze względu na oszczędność czasu.
- Lodowiec Pastorouri – szybko zanikający lodowiec, niedługo możesz go nie zobaczyć. Dobry cel na 1-2 dniową wycieczkę z Huaraz.
- Laguna Churup – kolejne miejsce do odwiedzenia w czasie jednodniowej wycieczki z Huaraz.
- Schroniska Mato Grosso – czynne od czerwca do końca września. W każdym z nich dostaniesz łóżko i posiłek, za sensowną, jak dla Europejczyka opłatą. Więcej informacji pod adresem https://www.donboscoexpedition.com/es/refuges.php Na tej stronie znajdziesz też informacje o organizacji wejścia na stosunkowo proste szczytach w regionie (np. Tocllaraju i Pisco), ale też o tych trudniejszych.
- Wszystkie wycieczki można zorganizować razem z agencją turystyczną z miast Huaraz lub Caraz, koszt na pewno kilkakrotnie przewyższy wycieczkę organizowaną na własną rękę.
Czas i miejsce
- Park Narodowy Huascarán oglądaliśmy w drugiej połowie października 2019
- Mapa Google opisanego w artykule obszaru
9 komentarzy
Powodzenia w dalszej podróży. Zanim wrócicie w te piękne miejsca wstąpcie na chwilę do nas, do domu. Trzymajcie się zdrowo.
To, że przed powrotem tutaj mamy przesiadkę w Polsce to akurat pewne 🙂
Przyroda jest niesamowita i ciągle zaskakuje czy dalej, czy bliżej. Zawsze chce się zobaczyć więcej i więcej.
Trzymajcie się ciepło, dalszego powodzenie i kolejnych niezapomnianych widoków – za każdym spojrzeniem będą inne 🙂
Może tylko ta przyroda z dalszych stron jest bardziej niesamowita, ponieważ nagle kartki książki zamieniają się w żywe okazy. Jest trochę trudniej niż wyjść do lasu i zobaczyć sarnę. Z drugiej strony jeszcze żubra nie widziałem w Polsce, a tyle ich. Muszę to naprawić 😉
Pięknie tam. Pomyśleć że wystarczy trochę kamienia (no, nawet dużo) i wody (zamarzniętej, ale nie tylko) żeby stworzyć tak monumentalny widok… Trzymajcie się tam i pozdrowienia! 🙂
Te trochę lodu wpływa na to, że bardziej inspirująca ta kamieni kupa. Szkoda, że zamarznięta woda znika ze świata tak szybko. Za to woda z nieba leje się ostatnio na nas coraz częściej, i nie wiem jeszcze do czego to ma nas zainspirować
Ale ta woda niebieska… Gosia na jednym zdjęciu idealnie się ubrała też na niebiesko i wyszła wam świetna kompozycja, taka przeciwwaga dla jeziora. Piękne widoki są wpisane w wasze wyprawy, zawsze chętnie oglądam te zdjęcia. No i na lody narobiliście mi smaka… Powodzenia w dalszej drodze!
Dzień dobry
mam pytanie, z której strony trzeba sfotografować Artesonraju by wyszło jak w Paramount?
Pozdrawiam serdecznie
Maurycy Strugała
Cześć! Najlepiej w takcie trekkingu Santa Cruz odbić do bazy pod równie piękną górą – Alpamayo. Chodzi o bazę po południowo-wschodniej stronie Alpamayo. Po drodze znajdziesz idealny dla siebie kadr. Poniżej współrzędne tej okolicy.
8.89306° S, 77.63388° W
Natomiast góra Alpamayo wygląda podobno najlepiej z tej drugiej strony… Niestety jeszcze tam nie byliśmy