Wciąż pamiętam huk wodospadu Iguazú na początku naszej wycieczki. Słychać go dużo wcześniej niż się zobaczy, z odległości kilkunastu kilometrów, jednocześnie w Brazylii i Argentynie, bo rzeka wyznacza granicę. Przepływ wody trudno dokładnie zmierzyć, ale to jeden z potężniejszych wodospadów świata.

Najwyższe wodospady świata

Z pomiarem wysokości jest dużo łatwiej, zwłaszcza przy dzisiejszych możliwościach technicznych. Słowo dzisiejszych jest bardzo ważne. W ostatnich kilkunastu latach lista dziesięciu najwyższych wodospadów świata przechodziła mieszanie jak w starej maszynce do totolotka. Pierwszego miejsca od lat nie odstępuje Salto Angel z Wenezueli. Ten uskok według niektórych pomiarów ma ponad kilometr wysokości, według innych brakuje mu paru metrów. Do Wenezueli niestety nie pojedzie aktualnie żaden turysta, który chce czuć się bezpiecznie w podróży. Jednak zaraz za Salto Angel jest parę łatwiej dostępnych wodnych potęg. Kilka z nich znajduje się całkiem blisko naszego kraju, w Norwegii. Nie będę się jednak rozpisywać na temat pięknej Norwegii, bo jestem w Ameryce Południowej, a dokładniej w Peru. No i gdzie tu są te najwyższe wodospady?

Gocta o zachodzie słońca. Takimi obrazkami reklamują się hotele oferujące doskonały widok z okna
Gocta o zachodzie słońca. Takimi obrazkami reklamują się hotele oferujące doskonały widok z okna

Amazonas i co ma wspólnego imbir z bananem

Białe kamienice, drewniane, zdobione balkony, palmy, słońce. Spacerujemy po miasteczku Chachapoyas w poszukiwaniu najlepszych juanes, czyli miejscowego jedzenia. Chachapoyas leży w regionie Amazonas, a juanes to takie tutejsze gołąbki. Farsz z juki i kurczaka zawinięty w liście podobne do bananowca. Z tymi je pomyliliśmy. Najczęściej korzysta się jednak z liści bijao. Roślina należy do rzędu imbirowców, czyli tego samego co banan zwyczajny. No to teraz wiesz, co łączy banan z imbirem oprócz tego, że tworzą dobrą kompozycję w mlecznych koktajlach. Gdy już rozwiązaliśmy zagadkę taksonomiczną ruszamy owocowym szlakiem w kierunku najwyższego wodospadu w okolicy. Klimat coraz gorętszy, mimo że ciągle jesteśmy zdecydowanie wyżej niż szczyty Beskidu Śląskiego.

Juanes z regionu Amazonas w Peru
Juanes z regionu Amazonas w Peru
Kwitnący bananowiec
Kwitnący bananowiec
Niedojrzałe awokado
Niedojrzałe awokado

Po drodze mijamy mangowce, bananowce i awokado. Ku naszej rozpaczy wszystkie owoce wiszące na drzewach są niedojrzałe. Trzeba będzie brać energię z zachwytów nad wodospadami i nowymi dla nas zwierzętami.

Gocta i Yumbilla

Gocta jest słynna, Yumbilla jest najwyższą w północnym Peru. Yumbilla ma 895 metrów wysokości. Prawie kilometr w pionie! Yumbilla składa się z czterech progów, a Gocta tylko z dwóch. Dlatego niższa Gocta może wywierać większe wrażenie. Gocta ma 771 metrów wysokości, czyli to tak jakby ustawić w pionie 11 razy najwyższy wodospad Polski, Tatrzańską Wielką Siklawę. Wyższy próg Gocty to ponad półkilometrowy spad wody, 540 metrów. To mniej więcej dwa razy Pałac Kultury i Nauki w Warszawie plus jedna katowicka „Kukurydza”. Dla tych spoza Katowic – Kukurydze to najwyższe mieszkalne bloki wybudowane poza Warszawą. Dosyć już porównań wysokości. Teraz pora na otwarte starcie między Goctą a Yumbillą.

Goctę zobaczyliśmy najpierw. Widać ją już z wioski, z której zaczyna się spacer pod sam wodospad. W miejscowości są hoteliki na każdą polską kieszeń, jest też miejsce na rozbicie namiotu. Gocta zdobywa za to jeden punkt. Spacer do wodospadu w gorących warunkach wymaga trochę krzepy, więc dobrze jest ruszyć o świcie, gdy gra światła o poranku wpływa na estetyczny odbiór krajobrazu. Wokół Gocty z progów skalnych spadają dziesiątki innych wodospadów. Drugi punkt dla Gocty. Z bliska skok wodospadu wydaje się ogromny, a widzimy tylko tą część, która spada z 500 metrów. Sława Gocty przekłada się na oddech innych turystów, który wzajemnie odczuwają na plecach czekając w kolejce do zrobienia selfie. Gocta dostaje za to minus jeden punkt. Nam udało się uniknąć zgromadzeń turystów, bo wyszliśmy na spacer razem z pierwszymi promieniami słońca, co bardzo polecamy.

Gocta o wschodzie słońca
Gocta o wschodzie słońca
Tu się kończy Gocta
Tu się kończy Gocta

Yumbilla jest inna. Praktycznie zero infrastruktury w wiosce niedaleko wodospadu, ale jest informacja turystyczna. Ścieżki wąskie, zarośnięte przez bujną roślinność. Nie spotkaliśmy nikogo oprócz kierowcy tuk-tuka, który podwiózł nas na miejsce. Ta dzikość dodaje uroku miejscu. Zdecyduj ile punktów przyznać za to Yumbilli. Widok na wodospad nie jest jednak tak zniewalający, bo mimo że wodospad jest wyższy, to dzieli się na cztery kaskady, których nie można jednocześnie objąć wzrokiem.

W regionie Chachapoyas jest jeszcze więcej wodospadów. Te dwa są w światowej pierwszej dziesiątce. Inny wodospad w Peru Tres Hermanas jest jeszcze wyższy, ale dla nas trudniej dostępny. Leży bardziej na południu, w dżungli.

Przerwa na kontemplację drzewa w trakcie spaceru do Yumbilli
Przerwa na kontemplację drzewa w trakcie spaceru do Yumbilli
Idąc w kierunku Yumbilli przechodzimy obok innych wodospadów
Idąc w kierunku Yumbilli przechodzimy obok innych wodospadów

Alex Acuña – peruwiański artysta, który współpracował nawet z Elvisem Presleyem

Soczysta zieleń i owoce

Lasy chmurne w regionie (cloudy forest) świadczą o tym, że jest bardzo wilgotno. Sprzyja to łatwości upraw tego, co jest niezwykle smakowite: mango, awokado, kawa, banany i wiele innych. Jeszcze lepiej z dostępem do tego bogactwa było, gdy pojechaliśmy dalej w kierunku Jaén i San Ignacio, a potem do granicy z Ekwadorem. Kilka dni patrzyliśmy na soczyście zielone pola ryżowe, między którymi skrawki ziemi wykorzystywały wysokie palmy kokosowe. Nie musieliśmy kupować własnej maczety, żeby poradzić sobie z takim kokosem, bo te owoce były tanie. Wielki dojrzały kokos z pysznym mlekiem w środku kosztował 1 albo 2 złote. Miejscowi czasem kończyli na wypiciu tego płynu, a resztę wyrzucali na pobocze drogi. Dla nas wielką radością było zjedzenie tego co w środku, do czego trudno dostać się bez ostrego narzędzia. Carne de coco czyli „mięsko” smakuje zdecydowanie lepiej niż suche wióry kokosowe, a nawet cukierki Rafaello. Mango – kiedyś nie przepadałam za tym owocem, bo kojarzył mi się z mydlanym aromatem. Chyba trafiałam na niezbyt dojrzałe sztuki. Gdy owoc dojrzewa spokojnie, a nie w kartonie supermarketu w Europie smak jest dużo bogatszy. Dlatego w Polsce dobrze jeść jabłka, a w Peru mango. A ananasy lubisz? Michał mówił, że nie za bardzo. Tu mu się odmieniło. Sprzedawca zagaduje, obiera wprawną ręką owoc, kroi na plastry i po kilku minutach naturalnie mamy więcej energii.

Zielone pola ryżowe na północy Peru
Zielone pola ryżowe na północy Peru
Praca na polu ryżowym
Praca na polu ryżowym
Kokosowa radość
Kokosowa radość

Amerykański ryż i kawa

Ryż kojarzy się z Azją. I słusznie, bo stamtąd pochodzi. Tam też produkcja jest największa. Jednak w Ameryce Południowej zjada się go stosunkowo dużo. Na typowym talerzu w Peru i sąsiednich państwach w trakcie śniadania, obiadu, kolacji zawsze znajdzie się kupka ryżu. Na północy kraju zobaczyliśmy soczystozielone uprawy, gdzie ludzie pracowali w tradycyjny sposób. Na targach w całym Peru zawsze jest wybór ziaren. Dla nas wyglądają bardzo podobnie, nie wiedzielibyśmy co kupić spośród dziesięciu rodzajów. Jest znacznie więcej typów ziaren niż tylko biały, jaśminowy i brązowy.

Jeśli to nie jest pierwszy artykuł, który u nas czytasz, pewnie zauważyłeś, że często odbijamy od tematu w kierunku kawy. Tym razem nigdzie nie musimy odbijać. Wjechaliśmy w mocno kawowy region. Przed wjazdem do centrum średniej wielkości miasta Jaén mijamy kilkanaście, a może nawet kilkadziesiąt punktów skupu kawy i palarni ziaren. W innych miejscach w Peru znalezienie kawiarni z wielkim ekspresem było czymś rzadkim. Często piło się kawę przygotowywaną w inny sposób, na przykład z tradycyjnej kafetery. Jeśli użyje się dobrej jakości kawy w odpowiedniej ilości, to można uzyskać smak zbliżony do espresso. Często niestety kawa w takich kawiarniach jest średnia, mocno palona, a my na stolik dostajemy esencję przygotowaną rano, do której w momencie podania mamy dolać wrzątku.

Tradycyjna peruwiańska kafetera do parzenia kawy
Tradycyjna peruwiańska kafetera do parzenia kawy
Do górnej części na sitko wsypujemy kawę, przykrywamy drugim sitkiem z grubymi oczkami, dzięki którym woda równomiernie i powolutku rozlewa się po kawie.
Do górnej części na sitko wsypujemy kawę, przykrywamy tym drugim sitkiem z grubymi oczkami, dzięki którym woda równomiernie i powolutku rozlewa się po kawie.

W Jaén, mimo że miasto jest poza szlakiem większości turystów, pachnących kawiarni jest kilka. Region od Chachapoyas przez Jaén po San Ignacio obfituje w małe, ekologiczne uprawy kawy. Im dalej na wschód w selwę, czyli wgłąb wilgotnych lasów równikowych tym więcej upraw kawy, ale może być ona gorszej jakości. Kawa uprawiana niżej jest narażona na więcej chorób, grzybów. Rośnie tam na bardziej płaskim terenie, przez co może być zbierana przez maszyny. Owoce zbierane mechanicznie są w różnym stopniu dojrzałości, co wpływa na pogorszenie smaku. W tym miejscu chcę podkreślić, że jeśli marzysz o zwiedzaniu kawowej farmy, gdzie sam pozbierasz czerwone owoce kawy, nie musisz myśleć wyłącznie o Kolumbii. Piliśmy już aromatyczną kawę pochodzącą z Boliwii i Peru, a jak porównamy ją z ziarnami w Kolumbii, to napiszemy co o tym myślimy.

Kawa organiczna i specjalna pochodząca z Peru zdobywa coraz więcej nagród od konsumentów z różnych stron świata. Kawowej turystyki nauczyli się producenci w regionie Cusco (o czym pisaliśmy tutaj i tutaj), a także w regionie Chachapoyas. Oba regiony oferują też zdobycie w terenie wiedzy na temat kakao. O ile kawa jest stosunkowo tania względem jakości, o tyle z czekoladą jest trudniej, gdy porównamy do przykładowo Goplany czy Wedla. Nie jesteśmy przekonani z czego to wynika. Być może podłożem jest to, że kakao importowane do Polski jest tańsze, mamy nadzieję, że z powodu niego nie wycina się hektarów lasów deszczowych. Tabliczka czekolady w Peru jest inna od tych, do których przyzwyczajono nas w Europie. Ma znikomą ilość mleka, albo nie ma go wcale. Najczęściej zawartość kakao jest około 70% czyli dostajemy całkiem zdrowy produkt. Drobny dodatek orzechów lub owoców egzotycznych delikatnie zmienia smak.

Kakaowiec w Peru
Kakaowiec w Peru
Dojrzewające owoce kawy
Dojrzewające owoce kawy

Ostatnie tygodnie w Peru spędziliśmy na tym, żeby starać się spróbować wszystkiego za czym później możemy tęsknić. Soczyste owoce i najlepsza kawa to są te rzeczy, które mamy nadzieję jeszcze znaleźć w dalszej drodze. Prawdopodobnie zobaczymy też więcej dziwacznych zwierząt, nawet jadąc główną szosą. Jeśli tak jak my doceniasz hojność przyrody, kierowaną przez człowieka, to północ Peru jest dla ciebie. Nie zapominaj o niej w planowaniu podróży.

Wskazówki

  • Całe Peru radzi się odwiedzać w porze suchej. My jechaliśmy już po rozpoczęciu na dobre pory deszczowej, co wyraźnie odczuliśmy. Jednak gromadzące się chmury niejednokrotnie były zbawieniem w gorącym klimacie. Nie polecamy podróży od stycznia do marca kiedy jeszcze częstsze ulewy mogą powodować poważne osuwiska na drogach i zmieniać rytm transportu publicznego lub zupełnie go blokować.
  • Wycieczki do wodospadów Gocta i Yumbilla organizowane są z Chachapoyas. Można też dotrzeć tam we własnym zakresie. Mimo trochę wyższych cen niż w Chachapoyas polecamy nocleg w wiosce Cocachimba (pod wodospadem Gocta). Najtańszy pokój dwuosobowy kosztował 35 soles, a w Chachapoyas 20. Pokoje w wyższym standardzie w Cocachimba 50-80 soles, a w Chachapoyas już za 35 soli. Warto zostać w Cocachimba ze względu na widok z wioski prosto na wodospad. W tej części Peru stosunkowo często bywa pochmurno, dlatego warto mieć możliwość spojrzenia na strugę wody wieczorem i kolejnego dnia rano.
  • Do wodospadu Yumbilla można podjechać mototaxi z Pedro Ruiz (miasto przy głównej drodze) za 15-25 soli. Potem spacer do wodospadów zajmie lekko ponad godzinę w jedną stronę. Wstęp kosztuje 10 soli/osobę czyli tyle samo co do Gocta.
  • W Chachapoyas jest dużo kawiarni i miejsc, gdzie można kupić kawę, która wyrosła okolicy. Nie trzeba wskazówek, kieruj się nosem. Jeśli koniecznie chcesz rady, to polecamy bardzo kawiarnię Café Vivari. Espresso za zaledwie 3 sole (nieco >3 zł) jest jednym z najlepszych jakie piliśmy w tej części świata i jednocześnie znacznie tańsze od gringo kawiarni po drugiej stronie rynku.
  • W Jaén idź do kawiarni 6:30 (6:30 Cafeterias, Mariscal Ureta 1002), mają najlepsze espresso i bawią się też w alternatywy i wzorki na cappucino. Espresso kosztowało poniżej 5 zł, cappuccino około 8 zł. Można tam też kupić paczkę kawy „specjality” i „organico”. Jeszcze większy wybór takich paczek jest w kilku budkach nad rzeką blisko centrum miasta. Cena bardzo dobrej jakości kawy średnio 20 zł za 250 g, ale można znaleźć taniej i drożej.
  • W centrum San Ignacio nie znaleźliśmy straganu ani sklepu z dobrą kawą, mimo że w mieście też prowadzony jest skup. Dwie kawiarnie, w których chcieliśmy wypić lokalną kawę były zamknięte w dniu, w którym tam byliśmy. Warto zatem robić zakupy kawowe w Jaén.
  • Przeprawa łódeczkami przez rzekę Marañón jest tylko dla ludzi o mocnych nerwach. Na szczęście jest tania (2-3 sole) i skraca dystans do pokonania drogą. Jest też pewien szutrowy odcinek, ale niedługi. Droga od przeprawy do Jaén była dla nas bardzo malownicza. Jechaliśmy wzdłuż pól ryżowych i patrzyliśmy na egzotyczne drzewa.

Czas i miejsce

  • Przez północne Peru jechaliśmy w listopadzie 2019. Z Chachapoyas ruszyliśmy asfaltową PE-08B, potem PE-08C, PE-5N. W El Reposo odbiliśmy od głównej drogi, żeby dojechać do El Valor, gdzie wsiedliśmy na łódkę, którą przepłynęliśmy na drugi brzeg Rio Marañón. Stamtąd kierowaliśmy się do Jaén. Z Jaén drogą PE-5N do granicy z Ekwadorem w La Balsa.
  • Google Maps z opisywanym obszarem.
Autor

Świetnie się czuje, gdy nie stoi w miejscu. Trekkingi i tułaczki z plecakiem nie są jej obce. Ostatnio chętniej wybiera rower, ale nadal bez gór nie ma dla niej udanego wyjazdu. Jej marzeniem jest bycie dobrym człowiekiem. Bycie lekarzem jest przywilejem, który ułatwia realizować marzenie.

7 komentarzy

  1. O, będę pierwsza z komentarzem :). Wodospady zachwycają. Zwłaszcza te po drodze, te pod którymi Gosia przechodziła. A pola ryżowe wyglądają bajkowo. Ta soczysta zieleń jest przypisana właśnie do upraw ryżowych. I jak zwykle zazdroszczę tej kawy…

    • Arbitralnie potwierdzam. Pierwsza 😉

      Mieliśmy już kilka rozmów na temat importu tej kawy do Polski. Fakt, że jeszcze jej nie ma… oznacza, że cła i podatki zabiłyby tą pyszną tutaj dostępność…

  2. Cześć podróżnicy,
    Święta się zbliżaja więc chciałam Wam złożyć życzenia świąteczne. Cudownych wspinaczek, wiatru zawsze w plecy, uczynnych ludzi na drodze, wspaniałych wschodów i zachodów słońca i samych zapierających dech w piersi widoków.
    Wszystkiego dobrego i do zobaczenia

    • Bardzo bardzo dziękujemy! Komentarz dotarł do nas przed świętami, ale teraz dajemy radę odpowiedzieć. Bardzo się cieszymy na spotkanie, choć jeszcze kilka tysięcy kilometrów przed nami.

  3. Dzięki za relację, jak zwykle ciekawie napisana. Monumentalne te wodospady. Jak coś ma prawie kilometr wysokości to faktycznie trzeba stać trochę 😉 dalej żeby móc to zobaczyć w całości 😀 Pola ryżowe też fajne, ale osobiście to jestem ciekaw, czy kiedyś skrzyżują ananasa z bananem. Nawet mam już na to nazwę, bananas, muszę opatentować 😉 Trzymajcie się tam i pozdrowienia!

    • Kiedy teraz słyszymy, że chcą nam pokazać wodospad o wysokości 200 metrów… to tak dziwnie na nich patrzymy 😉 Ja jestem ciekaw dlaczego palmy kokosowe u nas nie rosną… Może już niedługo… Hmm, chyba jednak nie, bo wody mamy za mało…
      W każdym razie Twoja krzyżówka jest dość ciekawa, bo te owoce mają do siebie dość daleko. Ananas rośnie jak kapusta, a banan wiadomo, na drzewie. Może wystarczy do tego jakaś ustawa? Brytyjski głos już niepotrzebny 😉

Napisz komentarz