Kilka lat temu nie lubiłem wesel. Ślub rozumiem, ale wesele… Jak przetrwać kilkanaście godzin, gdy nie lubi się wódki i nie umie się tańczyć? Dwa dni stracone. Trzy lata temu to my postanowiliśmy zorganizować wesele. Coś musieliśmy poprawić, by zapamiętać je lepiej, a może nadać dodatkowe znaczenie.
Kilka miesięcy przed ślubem poprosiłem moją siostrę o zaprojektowanie zaproszeń według naszych sugestii. Tak powstał projekt, który widzisz powyżej. Kolorowa mapa świata sugerowała nasze podróżnicze zainteresowania. To właśnie ten kolorowy kawałek papieru i dzisiejsza rocznica zainspirowały mnie do podzielenia się z Tobą kolejnymi zdaniami. Bo widzisz, ślub i wesele to kamień milowy we wspólnym życiu kobiety i mężczyzny. Ten kamień może dać inny cień, w zależności od tego jak go oświetlisz.
Dla większości naszych gości to zaproszenie symbolizowało przeszłość. Para, która zawsze w całości wykorzystywała urlop na wyjazdy. Do tego pozwalali sobie na trochę szaleństwa kierując się do Gruzji, Kirgistanu czy Tadżykistanu. Potem zapraszali na jeden z pokazów zdjęć, nie dając przejść do porządku dziennego po zakończonym urlopie. Ładne kolorowe zaproszenie na podsumowanie narzeczeństwa, ale teraz to już zmądrzeją. Tak pewnie pomyśleli niektórzy.
32 lata, ślub, no to teraz to już się skończy buszowanie po świecie.
Dla nas to zaproszenie symbolizowało przyszłość. Wiedzieliśmy, że chcemy ruszyć w podróż, taką bez biletu powrotnego. Tylko tak mogliśmy się przekonać, że marzenia i opowieści z podróżniczych festiwali mogą nas zachwycić także od środka, kiedy to my staniemy się bohaterami nowej opowieści. Czuliśmy, że mamy do zrobienia jeszcze tą jedną rzecz, zanim będziemy w stanie określić, gdzie będziemy szczęśliwi.
Nie zwolnisz się z pracy, za wygodnie się masz.
Dzień ślubu był jednym z najpiękniejszych w naszym życiu, a wesele jedną z lepszych imprez, na której byliśmy. Zatańczyliśmy pierwszy taniec i już nigdy później nie czuliśmy się zagubieni na parkiecie. Staliśmy się rodziną. Choć powszechny model rodziny trochę odbiega od tego co teraz robimy, to my się staliśmy nią właśnie tamtego dnia. Tak powiedział ksiądz na kazaniu. Staliśmy się najsilniejszym zespołem, który jest gotów wspólnie ruszyć na krańce świata. Poznać nowych ludzi oraz ich kultury, nauczyć się nowego języka i uczyć się jeszcze więcej szacunku dla świata.
Boję się napisać za dużo. Nie chcę usprawiedliwiać naszego wyjazdu, nie chcę, by ktoś zrozumiał, że nasz wybór uważam za lepszy od tych bardziej powszechnych. Nie ma takich porównań. To jest po prostu nasza droga i tamtego dnia, trzy lata temu nie zdawałem sobie sprawy z najważniejszego aspektu tej podróży. To nie zdjęcia, kolorowe potrawy, ani widoki kładące na kolana są najważniejsze. Nie są też najważniejsi spotkani ludzie, choć i oni i otaczające ich krajobrazy są znaczącą częścią tej układanki. Jesteśmy tutaj razem, 24h na dobę. Choć może Ci się to wydawać przerażające, to dla nas jest to niezwykłe doświadczenie. W związku lekarza i programisty wspólny czas zdarza się zbyt rzadko w normalnym tygodniu. A teraz ten czas jest, od kilkunastu miesięcy, dla najsilniejszego zespołu, dla nas. I teraz to my możemy zdecydować, czy będzie dla nas szansą, czy za dekadę nie będzie o czym mówić poza dziurą w życiorysie.
Po kilku dniach pobytu na paragwajskiej ziemi, a drugim tygodniu naszej podróży, spotkaliśmy ewangelickiego pastora. Ben, też rowerzysta, zaprosił nas w miejsce, gdzie przez kilka najbliższych dni miał prowadzić rekolekcje dla młodzieży. Kiedy tam dotarliśmy, przegadaliśmy z nim kilka godzin. – Jeśli Wasze małżeństwo przetrwa tą podróż, nic Was już nie zatrzyma – obiecał. Czujemy tą siłę. To właśnie dlatego tak ważne jest dla nas, by zakończyć obecną podróż z własnej woli i na własnych warunkach.
20 komentarzy
Wszystkiego dobrego. Aby na jednej podróży się nie skończyło.
Dziękujemy. Zobaczymy, na razie trwa obecna. Później trzeba będzie mocno się starać 😉
Wszystkiego najlepszego. Osiągnięcia najbliższego celu, a potem kolejnych – tych mniejszych i tych większych, tych na mapie i tych niegeograficznych. Trzymajcie się! 🙂
Bardzo dziękujemy, skupimy się na najbliższych a później do przodu 😉
Wszystkiego co najlepsze na najdluzszą podróż jaka cały czas przed wami (życie) . Życzę Wam przyjaźni, miłość cierpliwość i zrozumienia .
Dzięki, obyśmy dali radę!
Wesele pamiętam. Tak jakby… 😉 wg mnie jednak większą próbą dla małżeństwa jest przetrwanie gry z której wyjechaliście niż podróży 🙂 z Panem Pastorem Benem się nie zgodzę .. sorki 😉
Na pewno pamiętasz drogę powrotną 🙂 zgodzimy się, że wytrwanie we wspólnych celach i dążeniach w codzienności jest trudne. Dlatego zaproponowaliśmy sobie taką codzienność jaką mamy w ostatnim roku. Są momenty trudne, w każdej codzienności, przetrwanie ich razem daje nam siłę na dłużej niż tydzień do przodu. Dużo się w tej drodze uczymy. Od siebie, od innych, od świata. Nie dowiemy się, czy gdybyśmy nie wyjechali bylibyśmy teraz mądrzejsi.
Piszę tutaj o tym że macie właśnie szanse być ze sobą bardziej niż wielu… Codzienność z jakiej wyjechaliście nie dawałaby Wam tego „benefitu” 😉 zresztą też zwróciliście na to uwagę. Pozdro!
Trzecia rocznica jest podobno skórzana – jak siodełka rowerowe ;). Gratulacje i życzę Wam jak najwięcej tego wspólnego czasu i żebyście każdą podróż kończyli z własnej woli i na własnych warunkach. A w tej najdłuższej podróży najlepiej „Nie dojechać nigdy” 😉
Coś słyszałem o tej nazwie, ale zdecydowałem się nie korzystać we wpisie. O siodełkach zapomniałem 😉 „Nie dojechać nigdy” – zawsze dobry tekst 😉
Z nieustannym wsparciem dla Was, Wszystkiego naj… 🙂
😉
Pięknie napisane 😊 Żyjcie zatem po swojemu, razem, w miłości ❤
Super, że się podobało 🙂 Dzięki!
Wszystkiego najlepszego💝 Spełniajcie Wasze marzenia na Waszych warunkach 💝
Bardzo dziękujemy za dobre życzenia! Uścisków moc!
Wszystkiego dobrego i oby danej było tak samo miło. Pięknie napisane, aż się wzruszyłam :). Gratuluje wytrwałości i że ten czas pewnie czasem łatwiejszy a czasem troszkę trudniejszy będziecie jednak dobrze wspominać w odniesieniu do was razem.
Myslimy o Was ciepło! Byle dalej do przodu:)
Byle na północ;)