W ręku trzymałem pęk kluczy. Ten metalowy przybornik dawał mi dostęp do drzwi głównych, bocznych i zaplecza naszego domku. Mogłem też otworzyć dużą bramę, przez którą wychodziliśmy do miasta. Jeden z kluczy otwierał boczne drzwi do kuchni w głównym budynku. Tak mogliśmy otworzyć sobie wejście na śniadanie lub pójść na poranną mszę do kaplicy, bez niepokojenia reszty mieszkańców. Miałem też kilka innych kluczy, ale nie wiedziałem jakie nadawały mi uprawnienia. W zasadzie to nie nadawały żadnych. Gościnność i zaufanie okazane tutaj były tak wielkie, że nie przyszłoby mi do głowy chcieć więcej.
Quito – stolica na równiku
Cieszyliśmy się na odwiedzenie Quito. Może dlatego, że to ciekawe doświadczenie obejrzeć tak duże, a jednocześnie ukryte w górach miasto. Może dlatego, że wokół…
Aleja wulkanów – Chimborazo, Cotopaxi, Cayambe…
Klimatologia, oceanografia, mineralogia, wulkanologia, astronomia, geologia, botanika, zoologia, etnografia, językoznawstwo to niektóre z zainteresowań Alexandra von Humboldta. W przeciwieństwie do trendów, niemiecki podróżnik starał…
Cuenca – na tydzień czy na zawsze?
Jak zobaczyć najważniejsze miejsca w Ekwadorze w tydzień? Kiedy najlepiej podziwiać najwyższą górę świata? Czy warto wydawać pieniądze na Wyspach Galapagos? Kiedy sceptycyzm do…
Pomysł na długowieczność – zielone południe Ekwadoru
Trudno było nam zbudować jakieś oczekiwania w stosunku do Ekwadoru. Spotykaliśmy osoby zakochane w tym kraju, które podkreślały jak piękne jest to, że na…