Podczas podróży korzystamy z portali społecznościowych, które łączą podróżników z gospodarzami udzielającymi schronienia w swoim domu. Oczywiście od bezpiecznego miejsca wszystko się zaczyna, a idealne spotkanie to takie, z którego szczęśliwe są dwie strony. Marcelo z Coyhaique opowiedział nam jak być gospodarzem i czemu warto pomagać.

Opinii o portalach Couchsufing i Warmshowers jest tyle co gości i gospodarzy, którzy są zrzeszeni w tych społecznościach. Jednym z nadal powtarzanych mitów jest “darmowy nocleg”. Nie do tego służą te społeczności, a przynajmniej tak my na nie patrzymy.

Marcelo przyjął nas w największym mieście na Carretera Austral w chilijskiej Patagonii. Jego opieka od pierwszego kontaktu miała coś z profesjonalizmu i wsparcia dobrego przyjaciela. Współuczestnicząc przez kilka dni w społeczności podróżników, którą zastaliśmy w jego domu, zdecydowaliśmy się zadać mu więcej pytań. Marcelo ma talent do tworzenia wokół siebie dobrej atmosfery. Chcieliśmy poznać bliżej mieszkańca w środku słynnej Carretera Austral i wzorowego gospodarza. Zapraszamy do rozmowy z Marcelo Vivar.

Gosia i Michał: Trafiliśmy do Ciebie dzięki Couchsurfing. Wspierasz podróżników już od 10 lat. Lubisz to, odnajdujesz się w tym, dlaczego? Czy te 10 lat było tak aktywne jak teraz?

Marcelo: Dołączyłem do Couchsurfing żeby rozmawiać po angielsku. 10 lat temu mój angielski był straszny. Przyjaciel powiedział mi o Couchsurfing. Zacząłem w Puerto Montt. Gdy przyjąłem kilka osób, przekonałem się, że to świetna, interesująca droga do nauki języka. Niesamowite też jest to, ile możesz zobaczyć nie wychodząc z domu. Gościsz ludzi, którzy opowiadają historie, pokazują Ci jak żyją, jakie mają zwyczaje podróżując, co robią w swoich domach. Możesz wymieniać się muzyką, przepisami, wspólnie gotować. Wymiana kulturowa jest bardzo interesująca.

Poznaję ludzi miłych, tak jak Wy. Fajnie jest później utrzymywać kontakt. Na przykład ostatnio napisał do mnie chłopak ze Szwajcarii, który kiedyś mnie odwiedził, że właśnie się żeni. To uczucie, że znasz ludzi rozrzuconych po całym świecie jest nie do opisania.

Ale jak Ty to robisz? Pierwszego dnia gdy tutaj trafiliśmy przywitałeś nas jak kogoś na kogo się czeka. Wszedłeś z nami w rozmowę tak jakbyśmy byli dobrymi znajomymi, którzy tylko dawno się nie widzieli. Szybko poczuliśmy się swobodnie w Twoim towarzystwie. Chyba masz talent? Masz jakiś przepis na sukces w Couchsurfing?

Marcelo gotuje dla wszystkich kolację. Dziś jego kolej
Marcelo gotuje dla wszystkich kolację. Dziś jego kolej

Kurczę, na pewno to jaki jestem dla moich gości jest związane z moją osobowością. Nie wiem, może faktycznie mam jakiś talent. Na pewno jestem empatyczny i zwracam uwagę na to, jak mogą czuć się ludzie w moim otoczeniu. Wiem, że większość podróżników przez większość czasu nie śpi w wygodnych warunkach, często pod namiotem. Dlatego czasem oddaję swoje łóżko, a ja mogę przespać się na kanapie. Bo wygodne łóżko mam na całą resztę roku.

Chcę powiedzieć, że warto starać się być fajnym gospodarzem, bo wtedy prawdopodobnie będziesz miał dobrych gości. Proste rzeczy. Najfajniejsze jest dla mnie gdy witam gościa, który nie jest dla mnie zupełnie nowy. Chce wcześniej wymienić się kilkoma wiadomościami, zanim do mnie przyjedzie. Jeśli wiem od was, że ostatnio zmarzliście w drodze, ale dzieli was dwa dni jazdy ode mnie to przygotuje wam zupę, i dam swoje łóżko, a jeśli wiem że przyjechaliście do miasta i chcecie się pobawić, to pójdziemy na dobre piwo i pisco.

Czy to się często zdarza w Twoim domu, że goście pytają przed przyjazdem o możliwość zatrzymania się na 2-3 dni, a potem spędzacie razem więcej czasu?

Zależy, dużo od tego, czy podróżnicy mają czas. Na przykład Valentin zamierzał zostać dwa, trzy dni. A teraz jest już chyba 2-3 tygodnie, w tym czasie zdążył wyskoczyć w góry. Jeden Belg ostatnio pytał o jeden dzień i spędziliśmy 5 dni. Couchsurfing dla mnie nie polega tylko na tym, żeby udostępnić kanapę. Zwykle pytam moich gości czy wszystko w porządku, jaki mają okres w swojej podróży. Jeśli coś jest nie tak, to mówię, że bez problemu mogą zostać dłużej. Jeśli tego potrzebujesz to zostajesz.

Czy jest jakiś typ gościa, którego nie tolerujesz?

Zdarzyło się, że miałem gościa z Izraela przyklejonego do telefonu i kanapy. Proponowałem na przykład “Hej może ugotujmy coś razem?” On na to “Nie dzięki, mam swoje jedzenie”. To dla mnie nie ma sensu, nie powinien używać Couchsurfing.

Ważna rzecz, której nie mogę zaakceptować to homofobia. Skoro ktoś mnie nie akceptuje, to działa to w dwie strony. Nie wiem czy jest coś jeszcze co mi przeszkadza. Chyba nie.

Zwykle czytam referencje. Wiadomość jaką wysyłasz też jest dla mnie ważna. Musisz napisać coś więcej niż daty, w których zamierzasz odwiedzić moje miasto. Przez to troszkę Cię poznaję. Na przykład jutro ma przyjechać kolejny gość. Dziś sprawdzałem i zaczęliśmy rozmawiać 3 miesiące temu. Ale to akurat wyjątkowo długo. Najpierw wysłał mi pytanie czy myślę, że mógłbym go przyjąć. Powiedziałem, że chyba tak, później dał mi więcej informacji o planie swojej podróży itd., a potem już zaczęliśmy rozmawiać na przeróżne tematy przez WhatsApp. Właściwie co tydzień mieliśmy kontakt. Chyba mogę już mówić, że jesteśmy kolegami i jestem ciekaw jak to będzie na żywo.

Hmm, myślę że takiej pewności co do daty brakuje w podróży rowerowej. Nieważne, bądź szczery. Jeśli mówisz mi od razu, że nie wiesz kiedy dokładnie masz przyjechać to spoko. Wiem, że muszę być elastyczny. Jeśli akurat mogę być elastyczny, to piszę, że raczej tak, możesz do mnie przyjechać.

Couchsurfing nie jest jedyną społecznością, w której się udzielasz. Możesz nam powiedzieć jakie inne organizacje wspierałeś? Mamy wrażenie, że to już taki styl życia.

Dla mnie to jest powołanie, bez żadnej przesady. Droga życia. Chodziłem do katolickiej szkoły średniej, gdzie oczywiście uczyliśmy się, że jedną z ważniejszych rzeczy w życiu jest wspieranie słabszych. Pomagałem na tyle sposobów na ile umiałem. Udzielałem się w grupach, które pomagały dzieciakom, ludziom starszym. W soboty przygotowywaliśmy śniadania i obiady dla biednych dzieci. W pozostałe dni tygodnia dostawały jedzenie w szkole. Czasem rodzice zostawiali je na weekendy, bo musieli pracować. Nie chodziło tylko o jedzenie, ale o wspólne spędzenie czasu, żeby nie były same. Uczyłem matematyki dzieciaki od 6-10 roku życia. Pomagaliśmy z kolegami w czasie studiów osobom starszym, bezdomnym. Przechodziliśmy przez biedniejsze dzielnice, przygotowywaliśmy kawę, zupę, kanapki. Ci ludzie byli w bardzo skomplikowanych sytuacjach życiowych. Dawanie innym sprawiało zawsze, że byłem szczęśliwszy. Jako społeczeństwo musimy mieć świadomość, że wokół nas są ludzie, którzy mogą potrzebować naszego wsparcia.

(…) warto starać się być fajnym gospodarzem, bo wtedy prawdopodobnie będziesz miał dobrych gości.

No i Warmshowers. Drodzy rowerzyści, macie mój szacunek podróżując w ten sposób. Ten sezon jest pierwszym, w którym przyjąłem dużo rowerzystów. Nie namawiajcie mnie do jazdy rowerem. Wiem jednak, że to musi boleć jak wieje, jest zimno, leje. Tak, wiem, że możecie o tym dużo gadać. Ostatnio byłem strasznie zmęczony, miałem akurat jednego gościa, wcześniej chyba 10 osób w krótkim czasie i w ogóle dużo pracy. Dostałem jak zwykle informację przez telefon od kogoś z Warmshowers. Napisałem, że nie dam rady, bo jestem wykończony. Oni naciskali. Stwierdziłem, kurczę, bez przesady, nie wywieraj na mnie presji przez telefon. Po ich kolejnych prośbach powiedziałem, ok, przyjeżdżajcie, tu są drzwi, tu pokój. Gdy się spotkaliśmy i opowiedzieli mi swoją historię, pomyślałem, ok, ja jestem zmęczony, ale wy jesteście super zmęczeni.

Dziękujemy Ci za innych rowerzystów 🙂

Po tych kilku zdaniach boję się, że mogę być uznany za lepszego niż jestem. Nie, nie jestem święty, ale bardzo staram się być dobrym, empatycznym, żeby ludzie dobrze czuli się w moim towarzystwie.

Czujesz się szczęśliwy pomagając innym?

Tak, to mi pomaga, na pewno. To jest prosta sprawa. Myślę, że wszyscy mamy mnóstwo miłości w sobie, a ideą miłości jest, żeby się nią dzielić. Jeśli mogę dzielić się dobrem, to się dzielę. Goszczę kogoś, gotuję dla kogoś, oczywiście, że to mnie uszczęśliwia. Dawanie i dzielenie się po prostu sprawia, że jestem lepszą osoba.

Szczęśliwy Marcelo w promieniach słońca
Szczęśliwy Marcelo w promieniach słońca

Od kiedy dzielisz się swoim miejscem i czasem w Patagonii, kiedy tu przyjechałeś?

Przeprowadziłem się tu 3,5 roku temu. Według pierwotnego planu miałem zostać na 2 lata. Teraz zamierzam przedłużyć ten czas może do 4 lat. To jest bardzo dobre miejsce do życia. Możesz tutaj odetchnąć, zrelaksować się na różne sposoby. Życie w związku z naturą jest tutaj prostsze i bardziej oczywiste. Podoba mi się tutaj, ale jednak chciałbym za jakiś czas wrócić do Puerto Montt, które jest znacznie większym miastem.

Nie dlatego, że nie lubię Coyhaique, ale jest kilka rzeczy, które przekonują mnie do powrotu. Na przykład myślę, że bycie gejem jest tutaj trudniejsze niż w jakimkolwiek innym regionie. Miasto jest małe, bardziej konserwatywne, bardziej widać tutaj “machismo”. No i odkąd tu mieszkam spotkałem 2 homoseksualistów. Nie chcę być singlem na zawsze… to jest ważna przyczyna chęci powrotu do większego miasta. Drugą jest to, że moi rodzice żyją teraz sami w Puerto Montt, są coraz starsi. Chcę być bliżej nich, żeby dzielić ten czas, który jeszcze mamy. I oczywiście Puerto Montt też jest świetnym miejscem do życia.

Puerto Montt jest jeszcze w granicach Patagonii? Jak to jest z postrzeganiem granic chilijskiej Patagonii przez mieszkańców?

To bardzo trudne. Wiesz, jest wiele rzeczy, które możesz zyskać będąc w Patagonii. Patagonia wpływa na dobrą sprzedaż. Turystyka. Inwestycje. Tutaj jest mnóstwo zasobów, które można wykorzystać na wiele sposobów. Nie wiem jak administracyjnie czy politycznie wyznaczono granice, czy to się zmienia. Ludzie mówią różnie. Możesz na przykład usłyszeć, że Temuco czy Osorno jest w Patagonii. Wiele osób mówi, że Puerto Montt to jest brama Patagonii.

Czy dużo osób przyjeżdża do Coyhaique, żeby pozostać tutaj na dłużej?

Nie wiem czy dużo. W co-work, w którym pracuję na początku było 30 osób korzystających stale. 27 osób było z Santiago, 1 osoba – czyli ja z Puerto Montt i 2 osoby stąd. Teraz jest może 80% z Santiago. Wielu zaczęło tutaj z własnym biznesem, część pracuje zdalnie, część jest na stanowiskach finansowanych przez państwo. W wielu regionach jest tak że 80% pracowników pracuje dla siebie, jako indywidualni przedsiębiorcy, a 20% na stanowiskach publicznych. Tutaj jest dokładnie na odwrót. To jest największe miasto w regionie, ale tak naprawdę małe. Nie mamy żadnego wielkiego przemysłu. Dlatego ludzie pracują niezależnie.

Powiedz nam coś jeszcze o co-worku w Coyhaique. W Polsce to ostatnio coraz popularniejszy sposób pracy.

Mój brat i jego siostra są właścicielami co-worku, oni inwestowali, ja długi czas byłem managerem, teraz już tylko korzystam z przestrzeni do pracy. Odkąd tu przyjechałem pracowałem z nimi.

Jest tu duże zapotrzebowanie? Planujecie powiększać biura?

Na razie miasto nie potrzebuje więcej takiej przestrzeni. Teraz są dwa co-worki w Coyhaique, ktoś buduje trzeci i to na razie w zupełności wystarcza. Coyhaique ma 50000 mieszkańców.

Dla mnie co-work to świetne miejsce pracy, mogę spełniać się w wielu rolach. Byłem managerem, konsultantem biznesowym, czasem trochę psychologiem, gdy trzeba było pomóc wyrównać sprawy międzyludzkie. Mieliśmy indywidualnych klientów chcących rozwijać swój biznes. To trudna praca na początku, nie masz jeszcze pieniędzy, żeby kogoś zatrudnić do innych zadań, czujesz się osamotniony z problemami. W co-worku widzisz, że nie jesteś jedyny. No i czasem można po prostu pomóc w czymś na czym się znasz i potem ktoś pomoże Tobie.
Niedawna sytuacja, jeden z naszych klientów nie wiedział za co się zabrać, dlaczego biznes nie idzie w dobrą stronę. Wystarczyło kilka rad sąsiada – popraw tutaj, ten temat porzuć, tym się zajmij na 100 procent. Takie dobre rady doświadczonego kolegi. Taka zawodowa wspólnota, forma dzielenia się. Tak to funkcjonuje w Coyhaique.

Czy widzisz duże różnice w społeczeństwie między Puerto Montt a Coyhaique?

Ludzie, którzy postanowili tu zamieszkać, przeprowadzić się, chcą być w kontakcie z naturą. To jest w Coyhaique powszechne, że większość ludzi, na pewno więcej niż połowa, jeśli tylko pogoda pozwala, weekendy spędza na świeżym powietrzu. Jeziora, narty, skitour, trekkingi. Nie wiem ilu mieszkańców Puerto Montt wyjeżdża z miasta w weekend, pewnie więcej niż z Santiago, ale dużo mniej niż tutaj.

Jesteśmy też bezpiecznym miastem. Mówiłem już Wam, że bardzo rzadko zdarza się jakaś forma przemocy, kradzież portfela. Bezpiecznie tu się mieszka.

Myślę, że najważniejsze co zostaje mi z tej rozmowy to to, że jeśli jesteśmy szczęśliwi, to dajemy ludziom wokół szczęście. Możemy sobie pomagać.

Na koniec naucz nas czegoś, co można wykorzystać po pracy nawet będąc w Polsce. Prosimy o przepis na najlepsze pisco sour!

Ok. Notujemy. Jedna filiżanka soku wyciśniętego ze świeżych dojrzałych cytryn, dwie filiżanki pisco, 35% najlepiej, chyba że wolisz mocniejsze, prawie jedna filiżanka cukru. Jeszcze lepiej, jeśli wcześniej zagotujesz jedną filiżankę wody z jedną filiżanka cukru, wtedy cukier rozpuści się i powstanie syrop, poczekasz aż przestygnie i wszystko mieszasz. To jest bazą. Ale możesz dodawać wiele rzeczy, na przykład syrop z owoców calafate, które są charakterystyczne dla Patagonii. W Polsce możesz dodać truskawki, podobno macie dobre truskawki.

A co z białkami jajek?

Możesz dodać jedno białko ubite na pianę. Ja nie bardzo lubię, więc rzadko dodaję. Ale to też pięknie zmienia kolor. Jeśli dodajesz białka to mieszasz pianę na końcu z resztą wymieszanych wcześniej składników.

8 komentarzy

  1. Marcelo wygląda na kogoś kto świetnie gotuje. To pewnie znacząco pomaga w byciu fajnym gospodarzem… Wzięliście więcej przepisów? bo ze świeżymi cytrynami bywa u nas ciężko 😛

    • Marcelo ugotował kilka rzeczy przez kilka dni kiedy tam byliśmy 😉
      Ze świeżymi cytrynami w Coyhaique to jest pewnie podobnie jak ze świeżym chlebem w Lidlu… Myślę, że z naszymi cytrynami też da radę podziałać.

  2. Kolejny świetny wywiad, jeszcze trochę wprawy i możecie wskrzesić w nowej współczesnej wersji np.
    kwadrans po siedemnastej, albo chwila na przyjemność, czy poznaj życie na nowo 🙂
    A tak ponadto super gość. Czy u nas są jemu podobni?

    • Zobaczymy jak to będzie dalej. Na pewno chcielibyśmy jeszcze porozmawiać z kimś w każdym kraju. Wywiady pewnie będziemy publikować seriami, nie mamy nazwy 😉
      Myślę, że u nas jest bardzo dużo takich ludzi, którzy pomagają. W Chile i Argentynie słyszeliśmy, że bardzo często wykształceni ludzie spędzają czas raz w miesiącu w soboty organizując na przykład śniadania dla biednych dzieci.

  3. Świetny sposób na naukę języka i spotkania z ludźmi.
    Podkład muzyczny dla mnie ok

    • Ten wywiad akurat powstał w większości po angielsku, ale czasem dobrze i w tym języku porozmawiać, gdy większość czasu mówi się po hiszpańsku. Dziś rozmawialiśmy z Szwajcarem i Niemcem po hiszpańsku. Koniec świata…

      Na muzykę mieliśmy taki pomysł, by to były ulubione utwory naszych rozmówców. Niestety nie zawsze się udało.

  4. Rzadko się zdarza, że ludzie chcą wrócić do większego miasta ale oczywiście rozumiem argumenty waszego gospodarza. Trochę szkoda, że się wyprowadza, bo to strata dla przyszłych podróżników, bo pewnie w Puerto Montt będzie mniej okazji na przyjmowanie gości. Mam nadzieję że Marco podtuczył was odrobinę podczas waszego pobytu u niego :).

    • Wielu podróżujących zaczyna lub przejeżdża przez Puerto Montt, ale moim zdaniem nie jest to tak dobre miejsce do spotkań jak Coyhaique. Już Puerto Varas byłoby lepsze. Życzymy Marcelo jak najlepiej, może znajdzie jakiś kompromis i zamieszka na swoim ukochanym Chiloé niedaleko Puerto Montt.

Napisz komentarz