Zasuwają się drzwi wagonika kolejki linowej. W środku znajduje się tylko zapakowany rower i ja. Poprzedni zajmuje Gosia w podobnej konfiguracji. W każdej z tych małych klitek słychać po chwili okrzyk zachwytu. Nurkujemy w La Paz.

Dojazd do La Paz

Kilometry z Parku Narodowego Sajama traktujemy jak obowiązek. Nie spodziewamy się niczego ciekawego. Na drodze konkurujemy z ruchem ciężarowym od granicy. Nie jest jednak zbyt duży i spokojnie odnajdujemy się na drodze. Na trasie jedno większe miasto, Patacamaya. Gosia nie może się doczekać wielkich awokado i pomidorów, które mają być na tamtejszych straganach. Tak obiecały Niemki kilka dni wcześniej. Obiecały…

Przez ostatnie trzy dni dojazdu do La Paz łapiemy regularnie po dwa „kapcie” dziennie. Narzekam na jazdę zaśmieconym poboczem, ale tylko jedna z dziur to ewidentne przebicie opony. Reszta wygląda na… skutki starości. Ostatnią gumę łapiemy wprowadzając rower do szkoły. Zatrzymujemy się tutaj strategicznie we wskazanej przez wuefistę klasie, 30 km przed El Alto, miastem przyległym do La Paz.

Michał łata kolejną dętkę. Nasz zapas dynamicznie się skurczył podczas ostatnich dni
Michał łata kolejną dętkę. Nasz zapas dynamicznie się skurczył podczas ostatnich dni
Wagonik zjeżdża po pionowej ścianie do centrum La Paz
Wagonik zjeżdża po pionowej ścianie do centrum La Paz

W dużych miastach najbardziej obawiamy się przedmieść. Tam zwykle koncertuje się biedniejsza część społeczeństwa i łatwiej dostać w zęby. Ruszamy ze szkoły i mobilizujemy siły na ten stresujący odcinek. Musimy mieć oczy dookoła głowy, ponieważ nigdy nie wiemy, czy jadący przed nami mikrobus się nie zatrzyma, by wpuścić pasażera. Do ciągłego zajeżdżania nam drogi, trzeba się przyzwyczaić. Jesteśmy tu najsłabsi. Tutaj nie obowiązują przystanki, przejścia dla pieszych i znane z Europy reguły ruchu. Z jakiegoś powodu ruch respektuje czerwone światło, my również zatrzymujemy się tylko przed tym znakiem. Pierwszy postój tego dnia to stacja kolejki górskiej. Tu pakujemy rowery do wagoników by dostać się do centrum La Paz. Dętki na szczęście wytrzymały dzisiejsze ciśnienie.

La Paz znaczy pokój

Miasto na skraju Altiplano może się pochwalić prawie pięćsetletnią historią. W 1548 roku na miejscu wcześniejszej osady Indian założono Ciudad de Nuestra Señora de la Paz [Miasto Matki Bożej Pokoju]. Dziś oficjalna nazwa jest tylko trochę krótsza Nuestra Señora de La Paz. La Paz nie jest konstytucyjną stolicą kraju. Choć znajduje się tutaj siedziba prezydenta, rządu i parlamentu, de facto pełni rolę stolicy, nikt z mieszkańców tak La Paz nie nazywa. W La Paz mieszkają Paceños, a największy browar w mieście – Paceña.

Położenie miasta wywoływało w przeszłości całkiem współczesne problemy. Szczególnie na kontynencie gdzie piłka nożna jest świętością. 30 maja 2007 FIFA zabroniła rozgrywania oficjalnych meczów międzypaństwowych powyżej 2500 m n.p.m. Evo Morales oraz Diego Maradona krytykowali to zarządzenie jako dyskryminację narodów mieszkających w Andach. Po miesięcznej kampanii limit podniesiono do 3000 m n.p.m., następnego dnia dodano jeden wyjątek. Stadion w La Paz jest najwyżej położonym obiektem, gdzie można rozgrywać mecze międzynarodowe w piłce nożnej (3637 m n.p.m.).

Casa de Ciclistas

Casa de Ciclistas, czyli dom rowerzystów to wynalazek charakterystyczny dla Ameryki Południowej. Każdy rowerzysta w podróży może poprosić o nocleg w takim miejscu, a często będzie miał dostęp do prysznica, kuchni i małego warsztatu rowerowego. Gospodarzem takiego miejsca w La Paz jest Cristian, choć możesz też go poznać jako Christiana. Ta drobna różnica wynika z języka jakim się akurat przedstawia. Cristian mieszkał przez pewien czas w Niemczech i stara się u siebie wprowadzić kilka rozwiązań pożyczonych od naszych zachodnich sąsiadów. Kiedy mu opowiadam, że w Polsce w zasadzie nie mamy zwrotnych butelek z piwem, otwiera szeroko oczy ze zdziwienia. Sam uczula wszystkich, że w jego Casa de Ciclista nie powinno się pić piwa z butelek bezzwrotnych.

Musisz wiedzieć, że w Boliwii wiele napojów kupisz w zwrotnych butelkach. Koncerny takie jak Coca-Cola sprzedają swoje produkty taniej w butelkach zwrotnych niż bezzwrotnych. W restauracjach dostajemy napój w szklanych butelkach w różnych pojemnościach. Bomba! Dlaczego tak trudno jest wrócić tej firmie do butelek, które były już w Polsce około 25 lat temu? Do dziś przetwarzany zaledwie 10% zwracanego plastiku. Czekamy na dobre zmiany w Polsce. Ostatnio czytaliśmy, że ponad 90% Polaków przyznaje, że segreguje śmieci, jednocześnie przypuszczając, że niespełna 50% sąsiadów to robi.

Wielu rowerzystów zostawia po sobie pamiątki w Casa de Ciclistas. Prześcigają się w podpisach na ścianach
Wielu rowerzystów zostawia po sobie pamiątki w Casa de Ciclistas. Prześcigają się w podpisach na ścianach
Zimny łokieć :)
Zimny łokieć 🙂

Cristian udostępnia cześć swojego mieszkania już 10 lat. Możesz sobie wyobrazić ile twarzy i pomysłów widział w tym okresie. Prawie codziennie odwiedza rowerzystów, poznając nowe osoby, ustalając plan na kolejne dni i oferując pomoc rowerzystom, którzy mają problem ze sprzętem. Choć regulamin na ścianie jest długi to naprawdę można by go opanować podstawowymi zasadami współżycia społecznego, a o te czasem bywa trudno.

Zanim dojechaliśmy do La Paz dotarliśmy do kilku krytycznych opinii na temat tego miejsca. „Właściciel niemiły, brak serwisu rowerowego i… trzeba płacić”. Czasem NAM rowerzystom chyba się w głowach przewraca, a na NASZEJ drodze mają być tylko uśmiechnięci ludzie, którzy podziwiają trud włożony w NASZ czas wolny. Nikomu nie przyjdzie do głowy być wdzięcznym człowiekowi, który pracuje do późna, ma własne problemy, ale o 9 wieczorem pochyla się za darmo nad rowerem nieznanego podróżnika. Kilku chętnie „wyniesie” z warsztatu części zapasowe i narzędzia. Wielu zapomni, że przez 10 lat to miejsce odwiedziło ponad 2500 rowerzystów, odpoczywając w tym otwartym domu po kilka dni. Jak długo można to robić za darmo? Cristian dziękujemy! To, że pamiętasz imię każdego rowerzysty, który jest u Ciebie jest imponujące. Dziękujemy za miejsce, za wspólną kolację, za pomoc w przechowaniu sprzętu i za ten uśmiech podczas przypadkowego spotkania kilka dni później w La Paz. To, że zawołałeś nas wtedy po imieniu zaimponowało nam.

Dzień targowy

W La Paz w kilku miejscach możesz zrobić zakupy w supermarkecie. Zabierasz koszyk, objeżdżasz regały i przy kasie płacisz kartą. To znasz. Tak jednak nie funkcjonuje miasto. By je dobrze poznać, musisz zrozumieć rozkład dni targowych i ulic specjalizujących się w różnych biznesach. W mieście jest kilka targowisk na wolnym powietrzu. Codziennie spotkasz tam stragany działające na chodnikach, ale w dzień targowy taka ulica będzie praktycznie zamknięta, a sprzedawcy rozłożą swój towar także na asfalcie. W El Alto, mieście przylegającym do La Paz, w czwartki i niedziele otwierany jest prawdopodobnie największy targ w Ameryce Południowej. Targowisko ma już własny plan z ulicami, w które należy się skierować by kupić potrzebne rzeczy.

Dzień targowy w El Alto
Dzień targowy w El Alto
Sprzedawczyni świeżych ryb z Jeziora Titicaca
Sprzedawczyni świeżych ryb z Jeziora Titicaca
Przekonaliśmy sprzedawcę, że gringo też potrafią handlować :)
Przekonaliśmy sprzedawcę, że gringo też potrafią handlować 🙂

Podobnie zorganizowane są ulice w La Paz. Chcesz kupić telefon? Na głównej ulicy w La Paz kupisz co najwyżej podrobioną ładowarkę lub słuchawki od ulicznego sprzedawcy. Nie ma tu salonów Apple, Samsung czy innych sklepów z elektroniką. Po telefon idziesz na jedną z ulic 2 km od centrum. Telewizory są ulicę obok, a sprzęt komputerowy w drugą stronę. Jeśli potrzebujesz fryzjera to masz szczęście, ulice z tym zawodem ulokowały się obok turystycznego centrum. Na koniec chciałbym Cię jeszcze uspokoić. Restauracje i kawiarnie są prawie wszędzie, bo przecież miejscowi też muszą jeść, a Ty dzięki temu nie musisz jechać autobusem do gastronomicznego zagłębia. Pierwszego dnia pobytu w La Paz nasze zmysły oszalały. Kolory i dźwięki w tak wielkim mieście bombardują. Jednak około południa miasto zaczęło pachnieć najlepszym jedzeniem. Za każdym zakrętem coraz mocniej. Weszliśmy tam, gdzie było pełno ludzi.

Nowoczesny transport

Ukształtowanie La Paz stawia olbrzymie wyzwanie dla utworzenia sprawnej komunikacji. Ta w większości jest zapewniona przez mikrobusy King Long. Chiński producent, możesz nie znać, prawie całkowicie wyparł również popularne tu Toyoty. Nie ma rozkładów jazdy, brak przystanków. Jeśli chcesz się wybrać w inne miejsce w mieście po prostu idziesz na róg skrzyżowania i machasz ręką. Kierowca zauważy Cię z trzeciego pasa i poczeka aż dotrzesz do drzwi. Ruch siłą rzeczy też poczeka. Oprócz mikrobusów są wielkie stare Dodge, które mogą się wydawać jedną z atrakcji turystycznych. W rzeczywistości stawki przejazdów są na tyle niskie, że nie pozwalają prywatnym kierowcom uzbierać na wymianę pojazdu. W La Paz są też nowe autobusy miejskie, ale nie jeżdżą głównymi trasami. To część porozumienia z kierowcami mikrobusów, którzy pracują na własną rękę. Ci nie mogą stracić pracy, inaczej miasto zostanie zablokowane przez protesty.

Stare autobusy marki Dodge to dodatkowy kolorowy obrazek w La Paz
Stare autobusy marki Dodge to dodatkowy kolorowy obrazek w La Paz
Teleferico na tle Illimani
Teleferico na tle Illimani
Jedną z wielu zalet kolejki jest możliwość poprowadzenia trasy po najkrótszej możliwej drodze i na różnych poziomach
Jedną z wielu zalet kolejki jest możliwość poprowadzenia trasy po najkrótszej możliwej drodze i na różnych poziomach

Na codzień słychać nieustające trąbienie. To sposób w jaki kierowcy starają się rozładować korki lub emocje. Niewiele to pomaga, ale stanowi część miejscowej kultury jazdy „Uważaj, bo jadę. Rusz się, bo chcę jechać”. Bez przestojów w La Paz radzi sobie tylko teleférico. Wagoniki kolejki górskiej niedawno zamknęły pierścień wokół La Paz, a także zapuszczają się daleko w El Alto. Linii jest 10, stacji 30, a w ciągu godziny między dwoma stacjami może przejechać 3000 pasażerów. Brak rozkładu, wchodzisz na stację i jedziesz. Ukształtowanie La Paz zmusiło władze do takiego rozwiązania, jeśli cokolwiek miało się w komunikacji La Paz – El Alto poprawić. Wydaje nam się, że ten pomysł sprawdziłoby się w wielu miastach, nie tylko górzystych, ale też tych gęsto zabudowanych. Nie szukając daleko, kilka lat temu pomysł kolejki był promowany przez kandydata na prezydenta w Katowicach. Upadł zaraz po zwycięstwie tego Pana w wyborach. Gdyby odwagi zabrakło w La Paz i El Alto, trudno sobie wyobrazić komunikację w metropolii.

El Alto

Bardzo rzadko turyści pamiętają o istnieniu El Alto. Tymczasem, każdy przylatujący do La Paz ląduje właśnie na międzynarodowym lotnisku młodszego brata La Paz. Oprócz lotniska rośnie tutaj wielkie miasto, a sprzyja temu płaski teren otaczający od zachodu dolinę La Paz. El Alto jest prawdopodobnie najszybciej rozbudowującym się miastem w Ameryce Południowej. Prawdopodobnie też, nigdy nie dogoni bliźniaczej Limy, gdzie już mieszka 10 milionów osób. Populacja Boliwii to zaledwie 12 milionów, w kraju trzy razy większym od Polski. W La Paz i przyklejonych do niego miejskich tkankach mieszka około 2 miliony ludzi.

Ta kukła ma mocny wydźwięk. Nie kradnij, bo źle skończysz
Ta kukła ma mocny wydźwięk. Nie kradnij, bo źle skończysz
Zaraz poniżej El Alto, pod linią czerwonej kolejki, jest odnawiana jedna z dzielnic La Paz
Zaraz poniżej El Alto, pod linią czerwonej kolejki, jest odnawiana jedna z dzielnic La Paz

Powszechna opinia głosi, że najniżej w La Paz mieszkają najbogatsi, a im wyżej tym zamożność maleje. Tak zapewne jest. W El Alto znajdziesz jednak także ludzi zamożniejszych niż w najniższych częściach La Paz. Ci z dołu jednak nie będą chcieli z nimi rozmawiać, różnica poziomów jest zbyt duża…

Rodzina zastępcza

W podróży szukamy czasem swojego miejsca, gdzie możemy zatrzymać się na kilka dni, zamieszkać i odpocząć. W La Paz zatrzymujemy się na dwa tygodnie u Izy i Radka. Planowaliśmy trochę krócej, ale jakoś tak się poukładało. Razem jemy śniadania i kolacje. Rozmawiamy dużo o Boliwii i La Paz, ale też o zwykłym życiu. Codziennie dowiadujemy się czegoś ciekawego. Wygłupiamy się wspólnie z ich córką. Ich dwa psy zawłaszczają sobie nasze uczucia. Zawisza jest czarny i wielki jak krzyżówka psa z niedźwiedziem. Myśli jednak, że jest wielkości chihuahua i czasem nie zauważy jak na ciebie siądzie albo przetrąci. Najlepsza zabawa to aportowanie limonki. Tunupa nie jest taka jak jej patron, wulkan obok Salar de Uyuni. Jest cierpliwa, czeka na głaski w kolejce za Zawiszą. Takie to mieliśmy wakacje od wakacji.

Plac Eduardo Avaroa, tragiczny bohater w obronie Boliwii przed Chile
Plac Eduardo Avaroa, tragiczny bohater w obronie Boliwii przed Chile
Koncert w muzeum muzyki. Charango to tradycyjny boliwijski instrument strunowy - mała gitarka
Koncert w muzeum muzyki. Charango to tradycyjny boliwijski instrument strunowy – mała gitarka
Przejazd garbusów przez La Paz
Przejazd garbusów przez La Paz

Nie zwiedzamy kolejnych muzeów, nie odkrywamy miasta zgodnie z otrzymaną wcześniej mapką. Spacerujemy odchodząc coraz dalej od znanych nam ulic. Robimy zakupy na kolejnych targach i jemy w różnych stołówkach. Konsumujemy czas i mamy coraz głębszą sympatię do miasta. Pochłonęło nas, jesteśmy coraz bardziej u siebie.

Po kilku dniach spotykamy się z Aliną i Mateuszem. Przylecieli tutaj na krótki projekt, a my czekaliśmy, by ich zobaczyć. Padają żarty, krzyżowe pytania o dalsze plany i opowieści z Boliwii i Polski. Uczymy się. Oni ruszają w swoją stronę, a my opuszczamy miasto kilka dni później. Pamiętam spojrzenie Zawiszy i Tunupy, one wiedziały, że wyjeżdżamy widząc nasze sakwy przed domem.

Tutaj mija rok naszej podróży. Magiczne dwanaście miesięcy, o których marzyliśmy od lat. Zdecydowanie jeden z najlepszych okresów w naszym wspólnym życiu. Nauczyliśmy się czerpać jeszcze większą radość z podróży. Nasz czas w Ameryce Południowej leci już z górki, ale mamy nadzieję, że przed nami jeszcze wiele wrażeń. Z La Paz patrzymy z wielką ciekawością na północ. Tam nas jeszcze nie było.

Czas i miejsce

  • Do La Paz przyjechaliśmy na rowerach z wioski Sajama. Wyruszyliśmy pod koniec maja z wioski Sajama, jechaliśmy główną drogą, skręcając w mieście Patacamaya na drogę krajową nr 1 w kierunku La Paz. W El Alto wsiedliśmy do kolejki Mi Teleferico razem z naszymi załadowanymi bagażem rowerami i tak znaleźliśmy się w centrum miasta.
  • W mieście i w górach w okolicy spędziliśmy łącznie prawie 4 tygodnie.  W tym czasie spadło kilka kropel deszczu, dosłownie. 
Autor

Na początku 2018 roku wypalił dziurę w ostatniej flanelowej koszuli. Stwierdził, że to dobry moment by na chwilę przerwać pracę programisty i spróbować innych pasji. Teraz jako podróżnik rowerowy, fotograf i blogger, chce nadać wartość każdemu z tych słów.

12 komentarzy

  1. Tym razem na małym ekranie 😉 dzięki za umilenie trasy powrotnej busem KZK… eeee… ZTM do domu. Do uroków kolejki linowej sporo mu brakuje, no ale… Pozostaje mi się cieszyć że przyjechał i tylko 4min spóźnienia 😉 trzymajcie się tam i pozdrowienia!

    • Michał Odpowiedz

      ZTM? Coś się zmieniło? Z urokliwych tras będziesz miał tramwaj na południe Katowic 😈

      Dziękujemy bardzo za obecność i że choć trochę mogliśmy się odwdzięczyć.

      • Z mojej perspektywy zmieniła się nazwa (Zarząd Transportu Metropolitalnego), kolor biletów jednorazowych (żółto-niebieskie) i nalepki na autobusach (są troche bardziej estetyczne – zadbali żeby były zgrane z kolorem danego pojazdu)… Czasem też widuję terminale na karty płatnicze, ale chyba jeszcze tego nie uruchomili, albo to tylko jakiś eksperyment był. Z tego co ja nie korzystam, to największa zmiana jest taka że tyskie MZK też należy do tej organizacji, więc bilety są w końcu te same.

        A poza tym standard… bezsensowny rozkład, nagminne spóźnienia i przesiadki wymagające przebiegnięcia pół centrum 🙂 Łudzę się, że coś się jeszcze zmieni jak skończą budować centra przesiadkowe pod koniec roku, ale nadzieją matką…

        • Michał

          Dzięki za odpowiedź. Nie zdawałem sobie sprawy, że takie dynamiczne zmiany w Katowicach 😉

  2. Cóż, trudno po wizycie w La Paz zostać obojętnym wobec tego miasta.
    Dla mnie względem patologii ruchu ulicznego przebiło Ułan Bator, a to naprawdę sztuka. Tak jak u nas piszą Uber HIV, to niestety, ale Colectivos to rak.
    Na plus na pewno jest możliwość pojedzenia dobrych rzeczy, bo na Altiplano bywa krucho z zaopatrzeniem.

    • Michał Odpowiedz

      Niestety długo nic się w sprawie ruch colectivos nie zmieni, przynajmniej tak mi się wydaje. Za duża grupa zawodowa 😉
      To prawda, że La Paz oferuję świetną kuchnie (za większe pieniądze) i przepyszną kawę (chyba udało nam się znaleźć miejsce siejące maspirujące do pierwszej trójki wyjazdu).

  3. Czytam, oglądam z prawdziwą przyjemnością. Po prostu bajka. Niech ten wasz sen trwa. 🙂

  4. Perspektywa miasta z góry robi piorunujące wrażenie. Ja wiem, że w Andach miasto między górami to nic nadzwyczajnego ale dla mnie to taka egzotyka…
    Znowu spotykacie miłych ludzi i widzę że ciągle znajdujecie rzeczy, które was zachwycają (i przy okazji nas też). Cieszę się, że ciągle się tym dzielicie.

    • Michał Odpowiedz

      Miasto w Andach to nic szczególnego, ale La Paz to co innego 😉 Dla nas to ciągle jest egzotyka i takie pozostanie La Paz. Niekończącą się zagatką.

      Mamy ambicję dzielić się podróżą do końca, choć są przerwy. Prosimy czasem o cierpliwość 😉

Napisz komentarz