Bikepacking, to temat, który zdążył się już zadomowić w świadomości polskich turystów rowerowych.
Jednak zanim zaczęły się w naszym kraju pojawiać dedykowane torby podsiodłowe, duże torby trójkątne na wymiar ramy, czy te mocowane do kierownicy roweru, w głowach rowerzystów rodziła się idea podróży „na lekko”. Z początku szła w stronę odchudzania roweru i rezygnowania z wielu elementów ekwipunku, aby zaoszczędzić nieco wagi i miejsca w sakwach. Decydowano się na płachty biwakowe zamiast namiotu, śpiwory z gęsiego puchu, wkładano do roweru lżejszy osprzęt, a nawet obcinano trzonki szczoteczek do zębów. Dopiero później pojawiła się myśl, aby ciężki bagażnik i sakwy zastąpić lżejszymi torbami i torebkami mocowanymi w różnych miejscach roweru.

Wszyscy planujący pierwszy wyjazd do Ameryki Południowej mają jakieś obawy, często uzasadnione. Każdy słyszał niejedną nieprzyjemną historię z rabunkiem czy napaścią w tle. Do tego w ostatnim roku sytuacja polityczna Ameryki Południowej jest niestabilna. Wiadomo, że trzeba być uważnym, śledzić aktualne informacje i mieć szeroko otwarte oczy. Dla kontrastu przymrużamy teraz powieki i zastanawiamy się czego boi się Peruwiańczyk, a czego powinien bać się turysta w Peru, czego obawiać się nie trzeba? Dlaczego przykład Peru? Niedawno wyjechaliśmy z tego kraju po pobycie trwającym prawie pięć miesięcy. Byliśmy głównie na rowerze, głównie w górach, trochę maszerowaliśmy, unikaliśmy wielkich miast. Nazbierało się obserwacji, ale zdajemy sobie sprawę, że mogą być względne po względnie krótkim pobycie.

Wyjeżdżając czerwoną linią kolejki z La Paz do El Alto możesz zobaczyć kawałek sztuki tzw. Street Art’u. W połowie zachwycą Cię murale na głównym cmentarzu La Paz, a później przejedziesz nad kolorową dzielnicą, która wyróżnia się na tle miasta wybudowanego z czerwonej, nieotynkowanej cegły. Dzielnica nie jest bogatsza. Wesołe barwy zawdzięcza projektowi rewitalizacji, nad którym pracowała artystka Knorke Leaf.

Dwadzieścia kilometrów od La Paz i dwa kilometry nad miastem była kiedyś najwyżej położona stacja narciarska. Ponad 5300 m n.p.m. Rozgrywano tutaj nawet mistrzostwa narciarskie. Teraz lodowiec zniknął, ale ciągle stoi najwyżej położone w Amerykach obserwatorium, a w nim pracuje Iza, która odkrywa przed nami swoje obserwacje na temat Boliwii, a także kulisy swojej pracy.

Radka nie znaliśmy wcześniej. Dostaliśmy jego nazwisko i numer telefonu. Te informacje pozwoliły nam dotrzeć do jego strony internetowej i już przed przyjazdem wiedzieliśmy, że spróbujemy nagrać rozmowę. Każdy wspólny posiłek przedłużał się, ponieważ Radek był dla nas skarbnicą wiedzy i miał na szczęście ochotę wiele rzeczy nam opowiedzieć.